Warhammer Age of Sigmar | Turniej Vanaheim Kraków

Cześć,

Dawno nie było okazji pograć turniejowo w Krakowie w Age of Sigmar. Tak się jakoś złożyło, że wydarzeń sigmarowych brakowało, tym bardziej wypatrywałem turnieju który ostatecznie odbył się wczoraj w krakowskim Vanaheimie.

Na początek technikalia - Graliśmy format 2000 punktów, kolejno trzy scenariusze:
  • Blood and Glory
  • Three Places of Power
  • Border War
Zwycięstwa liczone jako Major/Minor/Lose do tego punkty zdobyte/punkty oddane.
Najprostszy z możliwych systemów który jednak w Vanaheimie sprawdza się już od dłuższego czasu.
Niestety - frekwencja trochę nie dopisała - po zainteresowaniu na wydarzeniu FB spodziewałem się przynajmniej 10 osób tymczasem ostatecznie było nas 7 (a więc oczywiście - "Bay"...).

Na plus za to zdecydowanie należy zaliczyć armie które się zjawiły! Pomimo małej ilości graczy, reprezentowane były wszystkie cztery wielkie sojusze:
  1. Death (Mourngul, Arkhan i Ghule)
  2. Beastclaw Riders (2 x Thundertusk, 1 x Stonehorn, Mournfangi)
  3. Stormcast Eternals 
  4. Skaven Pestilens (ze wsparciem Skryre i Verminlorda...)
  5. Blades of Khorne (Bloodthirster, 2 x DP, 30x Bloodletters, 20x Bloodletters, 30x Bloodreavers, 2xSecrators, 3x Bloodcrushers) 
  6. Everchosen Nurgle (Duży Archaon, 4x Harbingers, 3 x Putridzi)
  7. Kharadron Overlords (Fregata, 4x Khemist, 3x10 Arkanauts, 1x10 Thunderers (Aether-cannons), 1x12 Skywardens (4x  Drill-cannons, 4x Volley-gun), 1x9 Endrinriggers (3x Grapnel Launcher)
Na pierwszy rzut oka widać - słabo nie było.
Death na Mourngulu i Arkhanie ostatnio naprawdę dobrze sobie radził, Stado mamutów zawsze jest groźne, Szczury Patrycjusza to prawdopodobnie najmocniejsze złożenie ogoniastych jakie można w tym momencie wystawić (nie licząc czystego Skryre).
Everchosena Nurgle nie muszę nikomu przedstawiać - największy "ser" tej gry i powód dla którego GW wydaje GH2017 ;) Na dokładkę czarny koń - nieprawdopodobnie mobilini Stormcaści i Khorne - nieprzewidywalny ale w tym gronie jednak wyraźnie odstający w tym złożeniu.
Na koniec mojego kraśki które wciąż niedoceniane wydają się jednak być niewiele mniej przegięte od nurglowego combo.

1 Bitwa - vs Skaven Pestilens (to jest jakaś klątwa, przekleństwo, los tkany przez złośliwą wronę).

Przy okazji - zapraszam na - póki co testowe - ale nagranie z przebiegu części tej bitwy na FB Well of Eternity -> TUTAJ
Przy okazji zachęcam do polubienia bo niedługo powinno się tam pojawić więcej materiałów - TUTAJ

Do znudzenia będę powtarzał, że grając z Patrycjuszem co tydzień znamy się do bólu. Równie dobrze moglibyśmy rozpisywać nasze bitwy na kartkach i nie przesuwać modeli bowiem wiemy doskonale jak obie armie działają jakie są ich mocne strony jakie słabe, jak zagramy.
Ta bitwa nie była inna.

Rozstawienie przed bitwą - stół trochę patelnia ale za to jaki ładny i spójny... u mnie na stole tylko 3 x 10 arkanautów żeby zapobiec teleportowi/wykopaniu.
Dzięki mniejszej ilości dropów oddałem szczurom inicjatywę - te zabezpieczone Inspiring presence (x2) oraz Cunning Decieverem ruszyły do przodu. Siłą rzeczy niewiele więcej mogło się wydarzyć.
W mojej pierwszej turze wylądowałem z deepstrike`u swoją fregatą i wyładowałem cały ładunek.
To był mój pierwszy błąd (patrząc na to z perspektywy po bitwie). Nie musiałem lądować, tym bardziej, że i miejsce nie było najlepsze i Patrycjusz dzięki Cunning Decieverowi znacznie obniżał skuteczność ostrzału.
Spadłem zatem i zestrzeliłem trochę szczurów i "Piec" (Plague Furnace) - piec zszedł dzięki szarży Endrinriggerów który wpadli w tłum szczurów utłukli ich sporo (zostało 7 szczurów). Niestety - tutaj znów - nic nie uciekało - Inspiring presence...

Liczyłem na inicjatywę w drugiej rundzie tymczasem jednak wygrały szczury co oznaczało ogromne kłopoty. Na szczęście pozostające pod ziemią Stormfiendy się nie wykopały ale i bez nich szczury świetnie sobie radziły. Verminlord teleportował się w moje pobliże, Archwarlock i Weapon-Team rozniosły moich endrinriggerów (a więc jedyny skład zdolny w CC zabić coś więcej niż muchę). Verminlord swoim atakiem strzeleckim - ubił jeszcze kilku skywardenów po czym wpadł w moje linie. Na szczęście mój screen choć trochę pomógł dzięki czemu uderzenie spadło na Thunderersów. Nie było czego zbierać.
W tym samym czasie na prawej flance (i moim drugim znaczniku) do walki doszło 10 clanratów które dzielnie odpierane były przez 10 arkanautów. Na szczęście szarża mnichów nie doszła do skutku.
Moja runda - musiałem coś zrobić bo bitwa przeradzała się w moją masakrę. Nie miałem wyjścia - 4 chemicy zbuffowali Drill-cannony, reszta armii zbliżyła się na odległość strzału z pistoletów.
Zacząłem strzelać - w jedną turę zeszły: Plague-Priest,  ok 10 clanratów, ok 20 plague monków i co najważniejsze - Verminlord z mistyczną tarczą na sobie (sv 3+) (nawet pomimo trafiania go na "6" (dzięki jego abilitce -2 to hit w shootingu)! Fakt faktem, miałem ponadprzeciętne rzuty.
To był moment przełomowy tej bitwy, Verminlord był jednostką która mogła spokojnie roznieść całą moją armię w CC, dzięki wcześniejszemu zniszczeniu "pieca" i jednego oddziału mnichów na placu boju zostały tylko jeden oddział (niepełny) plague monków 3 oddziały clanratów kilku priestów i zakopane w ziemi Stormfiendy.

Tuż po śmierci Verminlorda. Widać jak bardzo przerzedziłem szczury - z 60 mnichów została garstka plus kilku bohaterów. W lewym górnym rogu - kluczowy jak się później miało kazać znacznik trzymany przez 10 clanratów
Przegrana po raz kolejny inicjatywa mocno jednak zabolała - Do walki z moją armią doszli: na lewej flance resztki mnichów z oddziału przetrzebionego jeszcze przez Endrinriggerów, w centrum kolejni mnisi - na szczęście - nie wykopały się Stormfiendy!
Wynik był łatwy do przewidzenia - w centrum spadło 10 arkanautów, na lewej flance dwóch baloniarzy i ostatni Thunderer.
Tyle, że moje siły dalej były nienaruszone - w mojej rundzie wystrzelałem wszystko. co było w zasięgu (weapon team, arch-warlock, reszta mnichów na lewej flance + kolejne kilka clanratów i spora część oddziału mnichów którzy wybili moich arkanautów w centrum. Na stole stało w tym momencie 10 clanratów (na znaczniku w strefie rozstawienia szczurów, kilku mnichów, skrolk i dwa clanraty walczące z moimi arkanautami.

I wtedy wygrałem inicjatywę w 4 rundzie. Wszystko co opisałem wyparowało (Fregata podleciała trochę blizej centrum stołu aby zestrzelić stojące na znaczniku 10 clanratów).
w 4 rundzie Fiendy wreszcie się wykopały - tuż obok arkanautów walczących z clanratami - nie udało im się jednak zaszarżować....

5 runda i inicjatywa Patrycjusza. BUM!. Stormfiendy odparowują moich arkanautów. Patrycjusz jakoś tak dziwnie się uśmiecha a ja właśnie sobie uświadamiam, że do zwycięstwa w tym scenariuszu nie są potrzebne cztery znaczniki a tylko trzy. Które szczury mają! Do końca bitwy zostają trzy minuty.
Do stormfiendów mam za daleko, niczym nie zdążę. Masakra myślę i najgłupsza z możliwych przegrana i wtedy drugie BUM. Moja fregata! Całe lata świetlne od znacznika w strefie rozstawienia szczurów ALE tu wchodzi zasada specjalna Ziflinu! Mogę się ruszyć i pobiec a"biegnę" okrętami zawsze "6"! Idealnie tyle potrzebuję żeby wlecieć i przejąć znacznik!
Minor Victory i zabite 1640 punktów!
  • Cunning Deciever - to moim zdaniem coś czym chaos naprawdę gra. -1 to hit w pierwszej rundzie wydaje się słabe ale na stole pozwala znacznie ograniczyć straty w pierwszej, kluczowej często rundzie. 
  • Hordy odporne na psychologię są ciężim przeciwnikiem - wraz z MAssive Regiments mogą być jeszcze cięższe - Plague Monks Patrycjusza NIGDY nie uciekają a biją jak cegła. 
  • Były emocje - ostatnia runda w której najpierw szczury przejęły mój znacznik a następnie rzutem na taśmę wygrywam fregatą to naprawdę - MOC.
2 Bitwa - vs Everchosen Nurgle ("Bitwa raków")

Starcie z Papą Nurglem spisywałem od samego początku na straty. Nie było opcji żebym mógł coś ugrać w scenariuszu Three Places of Power bo jakiej bym nie miał siły ognia to i tak nie zdążyłbym zdjąć ze znaczników bohaterów z czterema "wardami", którzy do tego zaczynali (one drop army!) zanim oni wypracują przewagę w dużych punktach której już nie będę w stanie odrobić.
Zgodnie z przypuszczeniami - w pierwszej turze na znacznik 1 wpadł Archaon (20 ran, sv 2+ z mistyczną tarczą), na drugi Harbinger (4+ save, 7 ran) wszystko z 4 wardami. W zasadzie pograne.
Spadłem fregatą na jedyny "wolny" znacznik, przejąłem chemikami i zacząłem strzelać urywając całą armią kilka ran (chyba 5) na Archaonie.

Druga tura wyglądała podobnie tyle, że uświadomiłem sobie, że łatwiej będzie jednak zestrzelić Harbingerów. Papa grając na luzie podarował mi 180 punktów w putridach którzy podeszli, coś tam zagonili ze Skywardenów a w odpowiedzi zostali rozstrzelani.
 
Jedyne zdjęcie bo pozostałe niczym się nie różnią - wszystko stało w miejscu. Archaon i Harbinger na znacznikach, chemik mój na jednym i cała armia próbująca coś ubić :/
Przez kolejne rundy i tury ja kulałem nieprawdopodobne ilości damage a Papa kulał nieprawdopodobne ilości piątek na wardach.
Na koniec wyszło, że udało mi się przegrać majorem ;) i zestrzelić 4 Harbingerów i dwa oddziały Putridów.
Lose i 920 punktów zdobytych przy 480 oddanych (zabici endrinriggerzy i jedni arkanauci).
  • Bitwa absolutnie bez historii i z serii tych które decydują o wyjściu z systemu i zajęciu się czymś innym w stylu modelarstwa redukcyjnego czy pieleniu grządek. Z jednej strony niepowstrzymana siła z drugiej obiekt nie do poruszenia. Prawdopodobnie zadałem w tej bitwie obrażenia które normalnie pozwoliłby zabić całą armię przeciwnika jakieś 3-4 razy (liczone na pewno w setkach). Tymczasem łącznie wyszło z tego nieco ponad 50 ran które efektywnie "weszły".
  • Papa mógł grać agresywnie i wtedy zapewne wynik (w małych punktach) byłby inny.
  • Z tym (Combo Harbingerów) GW albo TO muszą coś zrobić ;) ale o tym wiedzą wszyscy. 
  • Z tą armią da się wygrać - co udowodnił Mikołaj i Stormcast Eternals w trzeciej bitwie ale dużo zależy tu od scenariusza - ja trafiłem najgorzej jak tylko można było - w tych wymagających jednak rozdzielenia się tej armii i większej mobilności jest szansa na wybicie harbingerów bez których reszta jest formalnością (tak, harbingerów - nie ma co skupiać się na Archim, przynajmniej nie na początku).
  • Spadłem dzięki tej bitwie nisko ;) (na skutek niekorzystnych dla mnie wyników pozostałych bitew)
3 bitwa - vs Blades of Khorne

Spadłem nisko i trafiłem na Khorna! ;) Hordo-Khorne mógł mieć coś do powiedzenia w Border War więc nie byłem 100% spokojny przed bitwą - 50 bloodletterów, 30 bloodreaverów, 10 warriorów - to dużo ciał do zapchania znaczników a z dwoma bloodsecratorami równie dużo ataków, do tego odporność na battleshock oznaczała, że będzie się trzeba przez to długo przegryzać.

Rozstawienie przed bitwą - Khorne w dużym blobie, niewidoczne, na mojej prawej flance 3 bloodcrushery. U mnie jak zwykle - 3 x 10 arkanautów podzielone po jednym oddziale na ćwiartce stołu.
Wspomniane krówki i pozornie łatwe ofiary - 10 arkanautów...
Jak zwykle - oddałem inicjatywę, Khorne ruszył do przodu - na mojej prawej flance, graniczny znacznik przejęły 3 "krówki" ( Bloodcrushers). Reszta armii albo screenowała, albo biegła do przodu - do znaczników. Przeciwnik na pewno popełnił błąd wylatując zza screena swoim generałem - Bloodthirsterem.

Moja pierwsza tura - wylądowałem fregatą w strefie rozstawienia przeciwnika - na prawej flance, blisko centrum a więc blisko znacznika przeciwnika. Wypakowałem wszystko, dzieląc od razu siły tak, aby zmaksymalizować skuteczność ostrzału. Trzech chemików zbuffowało Drill-Cannony, jeden Aether-Saw`y Endrinriggerów.
Tura strzału okazała się miażdżąca, tym bardziej, że znów dzięki Ziflinowi miałem przerzuty 1 to hit i to wound przeciw wszystkim lataczom a więc przeciw Bloodthirsterowi i Daemon Princom. Zeszły 3 "Krówki", Bloodthirster i jeden Daemon Prince. Do tego dołożyłem szarżę Endrinriggerów, którzy wybili resztę oddziału 20 blooodletterów. Jednym słowem, w jedną turę zmiotłem połowę armii Khorna. Dzięki temu (i przede wszystkim grapnelom które umożliwiły mi szarżę na bloodlettery przejąłem znacznik przeciwnika, jeden graniczny i trzymałem swój.

W drugiej rundzie inicjatywę miał Khorne, W stronę Endrinriggerów ruszyła 30 bloodreaverów, w stronę moich znaczników ocalały Daemon Prince i horda bloodletterów. Obie szarże doszły do skutku (Daemon Prince vs 10 arakanautów i 30 Bloodrevaerów vs Endrinriggerzy. Zginęło 15 Bloodreaverów i 2 endrinriggerów oraz ... żaden arkanauta. Daemon Prince nie zadał ani jednej rany, tymczasem arkanauci wbili mu cztery rany! KKK demon znów pokazał co potrafi!
 
Gry w AoS zawsze kończą się młynem na środku stołu ;) W tym przypadku 9 endrinriggerów walczy z 30 bloodreaverami. Problem w tym, że tylko część z nich wejdzie do walki. Uwaga też na conga-line po lewej - chodzi o zachowanie dystansu do Bloodsecratorów, dzięki nim każdy z bloodreaverów ma teraz 4 ataki... Z tyłu mój desant z fregaty ;)
Demon KKK czyli jak wpaść demon khorna w 10 krasnoludów i nie zabić żadnego. Dzielne krasie wbiły 4 rany.
Druga Runda mojego strzelania - dobiłem Daemon Princa, wybiłem połowę oddziału Bloodletterów i usunąłem Bloodreaverów. Ogółem przeciwnikowi zostali dwaj Bloodsecratorzy, pół oddziału Bloodltterów i oddział Warriorów.
W DRUGIEJ TURZE!
Na początku rundy trzeciej przeciwnik popatrzył po stole i zgodnie uznaliśmy, że nic się już nie zmieni (poza wybiciem reszty jednostek najpóźniej w czwartej rundzie. Major dla mnie i 2000 punktów do przodu (0 strat).
  • Niestety - to przykład sytuacji w której teoretycznie mocna armia Khorna spotyka turniejowe zestawienie Kharadronów. Patologia systemu w którym mój przeciwnik najwięcej aktywności mógł przejawić ściągając modele ze stołu. Mógł co prawda screenować swoje jednostki ale tak czy siak - ani przez chwilę, począwszy od mojej pierwszej rundy nie czułem, że coś może pójść nie tak w tej grze. 
  • 1000 punktów w jednej turze - mój nowy rekord jeśli chodzi o ilość ściągniętych punktów przeciwnika. 
  • Przerzuty 1 to hit i to wound vs flyers i do tego +1 to hit na arkanautach celujących w monstery/lataczy to kombo które niszczy wszystko co potrafi się oderwać od ziemi. 
Po trzeciej bitwie miałem zatem Major, Lose, Minor i ponad 4500 ubitych w trzech bitwach punktów....
...A mimo to wypadłem poza podium (4) bowiem w innych bitwach działy się cuda.
Szczury Patrycjusza Stableowały Death a Stormcaści jakimś cudem (do teraz nie wiem jakim cudem) wymanewrowały Nurgla przy okazji zabijając 4 harbingerów i chyba jeden oddział putridów. Major dla ScE oznaczał, że po jednym Bayu (liczonym jako minor) miały Minor, Major, Major i pierwsze miejsce w turnieju.
Drugie miejsce Papa Nurgle. Turniej udowodnił, że "bóg może krwawić". Nie sądziłem, że uda mi się ubić aż tyle, tym bardziej nie sądziłem, że można wygrać z tą armią. Tymczasem ta sztuka się udała (co nie zmienia faktu, że to dalej combo które powinno być zabronione ;) ). Jak już pisałem wszystko zależy od scenariusza - jeśli dwa elementy - dobra armia z dużą ilością ataków i scenariusz zgrają się ze sobą to jest możliwe wyciągnięcie zwycięstwa z pojedynku z nurglem. 
Trzecie szczury. No cóż - najważniejsze, że wygrałem z nimi :P

Jestem nieco rozczarowany bowiem nie mogłem zrobić nic więcej/lepiej, wygrałem w naprawdę przekonującym stylu obie bitwy a na Nurgla trafiłem zwyczajnie w tym miejscu w którym nie mogłem nic zrobić. Ciężko mi zatem ocenić czy to optymalne złożenie Kharadronów ale wydaje się ono naprawdę mocnym i o ile GH 2017 nie namiesza zbyt dużo to pewnie zostanę przy nim na dłużej

I to tyle jeśli chodzi o ostatni turniej rozgrywany u nas na starym GH. Nie mogę się doczekać nowości jakie wprowadzi ten nowy. Zwłaszcza nowych scenariuszy i zasad armii.

Tymczasem zaś... na dzisiaj to wszystko!
Dzięki i do następnego!
W.

1 komentarz: