Kolejne wtorkowe
granie w CUBE Kraków zaowocowało ciekawą bitwą w której moje demony po raz
kolejny musiały stawić czoła okopanym na umocnionych pozycjach strzeleckich
wysokim elfom.
W ramach
odchodzenia od Azyra i coraz bliższego pojawienia się oficjalnej punktacji od
GW zagraliśmy wyjątkowo na 100 pkt. SCGT, które to 100 punktów wyglądało po obu
stronach mniej więcej tak:
Daemons of Chaos:
1 x Wrath of Khorne Bloodthirster
1 x Lord of Change
1 x Bloodsecrator
1 x Sayl the Faithless
40 x Bloodletters
10 x Seekers of Slaanesh
High Elves:
1 x Caradryan on Frost Phoenix
1 x Alith Anar
1 x Mage
10 x Swordmasters
15 x Swordmasters
16 x Sisters of Avelorn
5 x Ellyrian Reavers
5 x Ellyrian Reavers
2 x Repeater Bolt Thrower
(Zdjęcia znów słabe i w zasadzie tylko do 3 tury bo potem jak zwykle ferwor walki przeważył nad dokumentacją heroicznej walki...)
Pole bitwy - zrujnowane miasto
Jak widać
postawiłem na mobilność. Latajacy Bloodthirster wspierany przez Daemon Princa
na jednej flance, na drugiej stado Seekerek a w środku Bloodlettery, które
zgodnie z planem powinny dzięki magii Sayla polecieć na 18” do przodu. „Wrona”
w armii jak zwykle jako rozpraszacz i przywoływacz flamerów (In da fejs
przeciwnikowi w połączeniu z alpha-strikiem w postaci Bloodletterów i
Seekerek).
Linia bojowa elfów z główną pozycją obronną
Linia bojowa demonów
1 Tura
Elfy zgodnie
z planem rozstawiły się defensywnie, wykorzystując osłony terenu i
fortyfikacje, co szczególnie mnie nie martwiło, bowiem dzięki szybkiemu
rozstawieniu na polu bitwy miałem inicjatywę w pierwszej turze.
Wszystko
poszło zgodnie z planem, demonice dzięki 14” ruchu, 2D6 biegowi ustawiły się w
pozycji dogodnej do szarzy na skrzydło swordmasterów, bloodlettery poleciały na
18” do przodu i stanęły przed frontem swordmasterów a reszta jednostek
przesunęła się pod osłonę ruin w centrum, przyzwane flamery rzygnęły ogniem w
stronę swormdasterów ale to nie był ich dzień – zero ran.
Szarże
Seekerek i Bloodletterów dotarły do celu i po kilku minutach po 25
swordmasterach pozostało jedynie wspomnienie (udało im się ubić dwie seekerki,
które jednak pod koniec tury powróciły dzięki „1” na teście bravery).
Oddając
inicjatywę byłem niemal pewny o swego rychłego i łatwego zwycięstwa.
Demony Khorna już przygotowane do szarży
"Mówisz, że nie lubisz czerwonego?"
Demony dopadły do okopów
Rzeczywistość
szybko zweryfikowała moje przekonania. Nie udało mi się wyeliminować z gry
elfickiej artylerii i przyszło mi za to drogo zapłacić.
Najpierw
balisty ze wsparciem Alith-Anara otworzyły z najbliższej odległości ogień do
moich Bloodletterów szatkując połowę
oddziału. W oddział Seekerek wycelowały Sisters of Avelorn i skosiły WSZYSTKIE
demonice. Istny pogrom. Jedna rana na
Wronie po ostrzale ze strony Ellyrianów to już był przy tym drobiazg.
Na koniec
Generał – Caradryan zaszarżował na „Wronę”
i zostawił ją na jednej!!! Ranie.
Elfi ostrzał
okazał się raz jeszcze morderczo skuteczny a oddziały wsparte umiejętnościami
bohaterów (przerzuty 1 na trafienie przy strzelaniu!) naprawdę dały radę.
Strzelać bez rozkazu!
Strzelać bez rozkazu mówiłem!
2 Tura
Z lekkim
drżeniem ręki rzucałem zatem na inicjatywę w drugiej turze, ale Tzeentch
pobłogosławił i udało się wygrać. Plan był prosty – Bloodlettery na środku
musiały uporać się z ostatnim dużym oddziałem wroga – Sisterkami, Flamery miały
zgładzić obsługę katapult a Bloodthirster zrobić miazgę z bohaterów wroga.
Plan był
dobry, wykonanie jeszcze lepsze. Wrona po przyzwaniu kolejnych flamerów „wycofała
się na z góry upatrzone pozycje” (czyli za mur, jak najdalej od walki ;) ) a
jej miejsce zajął przeklęty demoniczny Książe KKK (o którym więcej TUTAJ).
W tym samym
czasie flamery zgładziły obsługę jednej z katapult, Bloodthirster spalił ogniem
pozostałych artylerzystów i zaszarżował na maga, bloodlettery pod huraganowym
ogniem Sisterek (jedyny znany mi w AoS oddział z opcją „stand and shoot)
dopadły do ich szeregów znacznie przetrzebione.
Zaczęła się
jatka. Bloodthirster wgniótł w ziemię maga nim też zdążył wykonać jakikolwiek
ruch, bloodletterom poszło nieco gorzej, wytłukły kilka przeklętych elfów ale
same też dość mocno oberwały , jednak co najgorsze – demoniczny książę KKK znów
dał popis swojej klątwy wbijając tylko
dwie rany Caradryanowi, inkasując 5 w odwecie.
Tura
przeciwnika była szybka – Alith Anar wbił w fazie strzelania dwie rany
Blodkowi, Jeźdźcy przesunęli się bliżej walki Caradryana z demonicznym księciem
i…to właściwie tyle. Faza walki wręcz była zacięta – pomimo starań Alith Anar
podzielił los maga – został wdeptany w ziemię, również Siostry zaczęły
przegrywać starcie z bloodletterami
(zostało dosłownie kilka), niestety w tym samym czasie Caradryan uporał
się z Demonem udowadniając, że jest naprawdę groźnym przeciwnikiem.
Na stole
niewiele już zostało, kluczowa mogła się więc okazać inicjatywa w kolejnej turze...
3 Tura
Duży, czerwony i wkurzony
…Którą znów
wygrałem.
Dzięki temu
mogłem uciec „Wroną” jeszcze dalej od zagrożenia (i zablokować drogę do niej
Bloodsecratorem), spopielić jeden oddział Ellyrianów (Flamery i ich gorąca
miłość…) a na koniec zaszarżować Bloodthirsterem na pozostały oddział elfiej kawalerii.
Wyszło…
prawie jak powinno – Bloodlttery uporały się ostatecznie z elficami i przystąpiły
do zbierania trofeów – Khorne się ucieszył. Nieopodal jednak Bloodthirster
stojący 5” od Ellyrianów spalił szarżę – Khorne się nie ucieszył, dzięki czemu
szansę na wykazanie się w walce wręcz dostały Flamery – Tzeentch zarzucił
Fejspalmem.
Przeciwnik
miał na tym etapie bitwy trzy modele na stole (Caradryan i dwóch związanych
walką kawalerzystów). Postanowił więc ubić to co mógł – a więc Sayla, który był
najbliżej). Jak postanowił tak też i zrobił – Mag nie miał za wielkich szans w starciu
z „Mrożonką”. Na drugim końcu zrujnowanego miasta pozostali przy życiu
kawalerzyści heroicznie odpierali ataki flamerów zabijając jednego po drugim.
Na koniec
tej tury (i początek następnej) pozostało więc tylko rzucić na inicjatywę.
4 Tura
I kolejny
szczęśliwy dla mnie rzut (mój przeciwnik miał szczęście we wszystkich innych
rzutach, te wybitnie mu nie wychodziły), który zadecydował o mojej inicjatywie.
Rzuciłem
wszystko co mogłem w Caradryana. Wydawało się, że Bloodthirster, Bloodsecrator
i trzy flamery powinny dać mu radę.
Nic z tych
rzeczy. Po turach strzelania i walki wręcz (mojej i przeciwnika) na stole nadal
stał Caradryan podczas gdy Bloodthirster został wysłany na wakacje przed
oblicze Khorna. Do teraz nie pojmuje jak udało się temu elfiemu dziadowi przetrwać.
5 Tura
Nie było w
zasadzie czego zbierać – Kawalerzyści ostatecznie zostali zjedzeni przez
wracające do akcji bloodlettery , Caradryan (na 8 pozostałych ranach) nadal
radośnie fruwał przy Bloodsecratorze w końcu go ubijając a „Wrona” nadal
stosowała „taktyczny odwrót”.
Bitwa
ostatecznie skończyła się zwycięstwem demonów (na polu nadal stały bloodlettery,
oddział flamerów i wrona mając naprzeciw Caradryana – jak by się to skończyło?
Trudno powiedzieć, bowiem elfi generał okazał się naprawdę ciężkim do zranienia
(5+ sv i 4+ „ward” + wybitne rzuty przeciwnika – save x3 na „”6”? Proszę bardzo
3x”6”…).
Z wniosków
po bitwie:
- Sayl i jego czar dający umiejętność lotu i 18” ruchu dowolnej jednostce naprawdę robią robotę. Bomba z 40 bloodletterów spisała się lepiej niż w poprzednim raporcie – zabijając w pierwszej turze 25 swordmasterów a w kolejnych zjadając jeszcze Sisterki i oddział kawalerii co dowodzi również baaardzo dobrej jakości samych Bloodletterów w większych ilościach.
- Bloodthirster zrobił co miał zrobić poza ostatnią szarżą w której zamiast wdeptać w ziemię trzeciego i ostatniego elfiego bohatera postanowił stanąć i patrzeć jak ten go szatkuje.
- Elfy wysokie strzelają lepiej niż elfy leśne.
Tyle na
dzisiaj, do następnego!
W.
Czytając takie raporty (oraz opisy jednostek, które wrzucałeś wcześniej) coraz bardziej się przekonuję do AoS :)
OdpowiedzUsuńA to bardzo mi miło! Raz, że to co tu wrzucam się podoba a dwa, że AoS przestaje być taki zły jakim go malują. Nie jest a idzie ku lepszemu. Dzisiaj kolejny, oficjalny FAQ, do końca lipca będą już 3 rodzaje rozgrywek i wyczekane punkty ;) Dzięki i miłego wieczoru!
Usuń