Wersja TL;DR w ostatnim akapicie. ;)
Cześć,
dzisiaj słów kilka na świeżo spisanych po wczorajszej
bitwie w której po raz pierwszy użyłem armii Sylvaneth.
Postępowałem ściśle według przepisu, który miał mi zapewnić
zwycięstwo, a który w skrócie można opisać tak:
Weźmisz Branchwych`ę, dobrze by było aby była pomalowana
większą niż trzy ilością kolorów, z podstawką na której piachu albo korka i
liści nie zabraknie.
Umieścisz ją w otoczeniu innych drzewo-podobnych demonicznych
stworów co by się samotnie nie czuła a przy okazji mogła korzystać ze zdolności
tylko drewnotom wszelakim dostępnym (army alliegnance, artefakty itp.). Możesz
poczynić to wedle mojego przepisu (ale nie musisz albowiem ten przepis to
trochę z musu – nic innego nie posiadam do tej armii i są dużo lepsze recepty
na zalesianie pól bitewnych):
- 1 Treelord Ancient – który przy okazji został generałem dzięki czemu uzyskał odporność na rend (-1) oraz umiejętność unikania trafień (-1 to hit)
- 1 Wspomniana wcześniej Branchwych o której więcej za chwilę
- 1 Branchwraith która została sanitariuszką i ogrodniczką (acorn a więc darmowy las i czar regrowth umożliwiający leczenie ran - z domeny Leśniaków)
- 20 x Dryads
- 10 x Dryads
- 10 x Dryads
- 5 x Tree-Revenants
- 5 x Sistersof the Thorn (tak, to „Wanderers” się zaplątali ale mogli dzięki batalionowi Gnarlroot)
To zaś
wszystko upakowane w bataliony: Household, Foresfolk i Gnarlroot (żeby więcej
było artefaktów i MAGII).
*Przepis robiony trochę na kolanie
wynikający z pilnej potrzeby sprawdzenia w boju ostatnich nabytków w drewnie
mocno rzeźbionych a testowany w scenariuszu Border War.
Na papierze
wyglądało to średnio – przepis nie uwzględnia żadnej obrony przeciw obrażeniom śmiertelnym
w dodatku nie ma nic co zadawałoby duże ilości obrażeń (Treeman Ancient
zdecydowanie NIE zadaje dużo obrażeń za to jak się okazało jest w stanie
przetrwać niemal wszystko (póki nie będą go męczyć obrażeniami śmiertelnymi).
Do
najlepszego jednak:
Branchwych w
przepisie okazał się absolutnym rodzynkiem. Zawczasu dodałem do niej Ranu`s
Lamentiri (artefakt, +1 to cast, +2 to cast from deepwood lore), wybrałem czar
(o dziwo stary dobry Throne of Vines a więc +D3 to cast) i… puściłem środkiem
stołu.
To co się
stało później okazało się 100% wypełnieniem założonego planu, który jednak przyniósł
nadspodziewane rezultaty.
W kolejnych
krokach wyglądało to tak:
1. Branchwych rzuca kolejno -> Throne of Vines (w zasadzie nie może nie wyjść bo wychodzi na 5 a z bazy mam +2) -> summon Balewind Vortex (w zasadzie nie może nie wyjść bo wychodzi na 5+ a mam już 1+D3)
2. Branchwych się nie rusza podczas gdy reszta armii rozwija się przed nią w szeroką linię
3. Branchwych czeka aż przeciwnicy zbliżą się i/lub zaszarżują (a muszą to zrobić bo gra idzie przecież o znaczniki z których 3 znajdują się w jej zasięgu a które dzięi mobilności mojej armii kontroluje w pierwszej turze znów „dzięki” temu, że moja armia składa się z dwóch batalionów a więc dwóch dropów w fazie rozstawiania armii…)
4. Przeciwnicy są w zasięgu i zaczyna się magia – Dzięki wcześniejszym przywołaniom czar Branchwych`y (za każdą jednostkę przeciwnika w zasięgu rzucam taką ilością kości ile wyniósł łączny wynik rzutu „to cast” czaru, za każdą „szóstkę” ta jednostka otrzymuje śmiertelną ranę) ma zasięg 18” zamiast 9” co oznacza, że wszystkie jednostki przeciwnika w 18” otrzymają ewentualne obrażenia których… będzie dużo. Dlaczego? Policzmy: +1 to cast za artefakt, +1 za Balewind Vortex, +D3 za Throne of Vines, + to co rzucę na cast (a więc słynne „średnio siedem”). To wszystko daje średnio 11 a max 17 kości. Niby tylko szóstki się liczą ale przy takiej ilości rzutów zawsze coś się ustrzeli (wczoraj średnio 3-4 „szóstki” na jednostkę, w tym również bohaterów…).
5. Jeśli przeciwnik nie ma jednostek strzelających/strzelających na daleki dystans (+20”) to punkt 4 powtarza się do skutku czyli do całkowitego wyeliminowania jednostek zaangażowanych w wojnę na wyniszczenie z driadami, treelordem (oczywiście wszystko z -1/-2 to hit). PS. Tak – przeciwnik może próbować dispelować ale przy bonusach jakie ma Branchwych będzie ciężko.)
2. Branchwych się nie rusza podczas gdy reszta armii rozwija się przed nią w szeroką linię
3. Branchwych czeka aż przeciwnicy zbliżą się i/lub zaszarżują (a muszą to zrobić bo gra idzie przecież o znaczniki z których 3 znajdują się w jej zasięgu a które dzięi mobilności mojej armii kontroluje w pierwszej turze znów „dzięki” temu, że moja armia składa się z dwóch batalionów a więc dwóch dropów w fazie rozstawiania armii…)
4. Przeciwnicy są w zasięgu i zaczyna się magia – Dzięki wcześniejszym przywołaniom czar Branchwych`y (za każdą jednostkę przeciwnika w zasięgu rzucam taką ilością kości ile wyniósł łączny wynik rzutu „to cast” czaru, za każdą „szóstkę” ta jednostka otrzymuje śmiertelną ranę) ma zasięg 18” zamiast 9” co oznacza, że wszystkie jednostki przeciwnika w 18” otrzymają ewentualne obrażenia których… będzie dużo. Dlaczego? Policzmy: +1 to cast za artefakt, +1 za Balewind Vortex, +D3 za Throne of Vines, + to co rzucę na cast (a więc słynne „średnio siedem”). To wszystko daje średnio 11 a max 17 kości. Niby tylko szóstki się liczą ale przy takiej ilości rzutów zawsze coś się ustrzeli (wczoraj średnio 3-4 „szóstki” na jednostkę, w tym również bohaterów…).
5. Jeśli przeciwnik nie ma jednostek strzelających/strzelających na daleki dystans (+20”) to punkt 4 powtarza się do skutku czyli do całkowitego wyeliminowania jednostek zaangażowanych w wojnę na wyniszczenie z driadami, treelordem (oczywiście wszystko z -1/-2 to hit). PS. Tak – przeciwnik może próbować dispelować ale przy bonusach jakie ma Branchwych będzie ciężko.)
Wczoraj tym
sposobem wybiłem po połowie ran carnosaurowi, celestantowi na drakocie, jakiemuś
pierzastemu bohaterowi skinków oraz utłukłem połowę jednego oddziału liberatorów
i nadgryzłem lekko drugi. Dobicie ich było już dużo łatwiejszym zadaniem. Jak
na 100 punktów jakie jest warta Branchwych uważam, że to #MVP_Tygodnia.
Co do gry
Sylvanethami to stwierdzam, (jako ekspert rzecz jasna, po jednej bitwie ;) ) że
armia jest trudna do prowadzenia, grania i wygrywania ale przez to o wiele
ciekawsza niż nurglowy chaos jakim grałem i gram najczęściej. Co za tym idzie kombinowanie
jak tu sobie poradzić z przeciwnikiem było o wiele ciekawsze i bardziej
wymagające, a więc dało dużo więcej satysfakcji na koniec.
To zdecydowanie
dobry początek przygody z lasami w moim wykonaniu. Będzie tego więcej! :)
Do następnego!
W.
TL;DR:
Branchwych z
Ranu`s Lamentiri (+1 to cast, +2 to cast from Deepwood Lore) i Throne of Vines
(+D3 to cast) -> Rzucasz Throne of Vines -> Rzucasz Summon Balewind
Vortex -> Masz dzięki temu +(2+D3) do każdej próby rzucenia czaru Branchwych
(18” zasięgu dzięki Balewind Vortex, za każdą jednostkę przeciwnika w zasięgu
rzucasz tyloma kośćmi ile wynosi wynik rzucenia czaru – za każdą “szóstkę”
zadajesz tej jednostkę ranę śmiertelną – średnio ok. 3 śmiertelne rany na
jednostkę/na turę).
Moim zdaniem wykorzystałeś potencjał Sylvaneth i za to wielkie brawa =)
OdpowiedzUsuńPotencjału sporo do odkrycia - naprawdę dużo ciekawiej grało mi się ta armią i nie mogę się doczekać kolejnych bitew. :)
UsuńNie sądziłem że ta niepozorna Branchwych jest taka mocna. Bardzo interesujące złożenie armii.
OdpowiedzUsuńNa papierze nie wygląda mocarnie, ale w tym zestawieniu i koniecznie z Balewind Vortex staje się naprawdę mordercza. Bez niego ma za mały zasięg (9" to tyle co nic). Czekam cały czas na Kurnotów z łukami - będzie jeszcze ciekawiej ;)
Usuń