Warhammer Age of Sigmar | Ogor Mawtribes GWTT - Mamuty


Cześć!

Dziś kilka słów o rozpisce którą zagrałem na General’s War Team Tournament. Myślę, że jej opis może się przydać bowiem mało kto wie na ten moment jak działają ogry i jak mocne potrafią być w niektórych paringach.


Pomysł na rozpę urodził się trochę ze znużenia przesuwaniem dziesiątek modeli i graniem w typowe szachy a po trochu również był dyktowany naszym założeniem na GWTT a więc zdobyciem nagrody dla najlepszego zespołu grającego armiami z jednego tylko Grand Alliance (więcej na ten temat przeczytacie we wpisie opisującym GWTT >> TUTAJ << ).

Na jakieś dwa miesiące (a może trochę więcej, nie pamiętam) miesiące przed turniejem usiadłem zatem, przewertowałem podręcznik i skleciłem coś takiego. O dziwo – rozpiska „pisała się” sama. Z wyborem jednostek do niej nie miałem najmniejszego problemu, jedyne nad czym się zastanawiałem przez chwilę to w jakim batalionie je umieścić ale o tym za chwilę. Poniżej ostateczna jej wersja:

Leaders
Frostlord on Stonehorn (400)
- General
- Trait: Lord of Beasts
- Artefact: Ethereal Amulet
- Mount Trait: Metalcruncher
Frostlord on Stonehorn (400)
- Artefact: Brand of the Svard
- Mount Trait: Old Granitetooth
Huskard on Stonehorn (320)
- Blood Vulture
- Mount Trait: Black Clatterhorn

Battleline
2 x Mournfang Pack (140)
- Culling Clubs or Prey Hackers with Iron Fists
2 x Mournfang Pack (140)
- Culling Clubs or Prey Hackers with Iron Fists
2 x Mournfang Pack (140)
- Culling Clubs or Prey Hackers with Iron Fists
Stonehorn Beastriders (300)

Battalions
Eurlbad (140)

Total: 1980 / 2000
Extra Command Points: 1
Allies: 0 / 400
Wounds: 86

O co chodzi w ogóle z tymi ogrami?
Moim zdaniem są mocno niedocenianą frakcją na ten moment a i sam podręcznik który przeszedł trochę bez echa jest w moim przekonaniu jednym z ciekawszych i bardziej spójnych pod względem balansu siły wewnątrz frakcji. Można złożyć je na kilka sposobów, opierając się na „hordzie” ogrów na piechotę, na magii, na „kawaleryjskich” mamutach właśnie itp. Co ciekawe – każdy z tych pomysłów do jakiegoś stopnia sprawdzi się w grze „turniejowej” – do casualowego grania nadadzą się rzecz jasna wszystkie.
Ogry korzystają z kilku istotnych abilitek frakcyjnych:
  • Każdy behemot liczy się jako 10 modeli (a każdy inny ogr jako dwa modele) w momencie podliczania modeli przy sprawdzaniu kto kontroluje znacznik. To kluczowa abilitka dzięki której Uncjusz już nie gra na tą rozpę swoimi Ironjawsami xD. Działa to dokładnie tak jak w tym momencie myślisz - parkuje dwa Stonehorny na znaczniku i mam tam 20 ciał. Wygodne? Jeszcze jak! 
  • Kiedy ogry szarżują, odpala się kolejna z abilitek. W sytuacji kiedy szarża jest udana, zaraz po ruchu rzucasz tyloma kostkami ile wyrzuciłeś na szarżę. Jeśli zatem rzuciłeś 9, bierzesz 9D6. I teraz - jeśli szarżował mamut każdy rzut 4+ na tych kościach to mortal dla wybranej jednostki przeciwnika w pobliżu szarżującego mamuta (w przypadku nie-behemotów, musisz rzucić szóstkę aby wbić mortale). Co istotne - rzucasz od razu po zakończeniu szarży, jeszcze w fazie szarż co skutecznie wyłącza sporo abilitek przeciwnika dziejących się w combat phase z działania. Dodatkowo skoro rzucam zaraz po tym jak zaszarżowałem, a szarże wykonuje w kolejności to mogę jednym mamutem zaszarżować screen, zdjąć go ze stołu przy dobrych rzutach (wcześniej przetrzebiłem go strzelaniem - o tym również za chwilę), a kolejnymi mamutami wbijać się już w konkretne cele. Trzeci argumentem robiącym z tej abilitki jedną z podstaw gry tą armią jest możliwość "zestakowania" jej na jednym celu. Jeśli na przykład walczę z czymś co zawsze bije pierwsze, ma dwie aktywacje w CC fazie albo np. doppelgangera na sobie (nie mogę zaatakować póki on nie zaatakuje), wbijam jednego, drugiego, trzeciego mamuta w ten sam cel i jeszcze w fazie szarż albo zdejmuje go ze stołu albo tak degraduje mu statystyki, że kiedy już uderza nie stanowi aż tak dużego zagrożenia. Raz jeszcze - przyjęło się, że średni rzut 2D6 to 7. Siedem kości na których rzucamy "na mortale"daje jakieś 3,5 mortala z szarży jednego mamuta. I teraz tylko dokładamy kolejne ;) (BTW. mi zazwyczaj udawało się wbić tych mortali więcej niż średnia wynosi). Mournfangi są o wiele mniej skuteczne z tą abilitką (zadają mortale tylko na szóstkach) ale też potrafią dołożyć z niczego 2-3 rany. Jedna ważna uwaga - jeśli chcecie coś w ten sposób ubić a rzuciliście mało na szarże - śmiało korzystajcie z CP-ka i przerzucajcie "4" i "5" na szarży - warto. 
  • Kociołek - czyli teren frakcji. W mojej rozpisce korzystałem z niego tylko w jeden sposób - leczenie. Przy 10 modelach na stole każdy jeden jest bardzo ważny. A że każdy ma też minimum 6 ran to często "są ranne". Leczenie pomaga (chociaż nie jest to aż tak istotne jak mogłoby się wydawać - na turnieju skorzystałem z tej opcji chyba tylko raz). Drugim buffem jaki daje kociołek jest bonus do castów ale w przypadku tej armii ... rozumiecie sami. ;)
  • "Głodne ogry to szybkie ogry". Czyli w skrócie mobilność. Jeśli jednostka ogrów nie znajduje się w 3" od przeciwnika dostaje bonus w postaci dodatkowych 2" ruchu (ta sama abilitka dodaje im też +2 do Bravery (charakterystyka nie rzut)). Czyli mamuty które z bazy mają 12" ruchu teraz ruszają się już o 14". O tym jak ważna jest mobilność w tej grze nie muszę wspominać. Ustawiam się pod szarże tam gdzie chcę, wchodzę na znacznik jak chcę, omijam w miarę możliwości screen, manewruje, mogę szybko przenieść mamuty z jednej flanki na drugą, mogę wywrzeć presję na przeciwniku w jego deploymencie. 
  • "Zimno jak cholera" czy jak kto woli Grasp of the Everwinter. Na początku hero fazy rzucam za każdą jednostkę przeciwnika w 3" od jednostek BcR. Jeśli  rzut jest =< niż numer rundy którą gramy (w praktyce - R1 muszę rzucić 1, R2, muszę rzucić 1-2, itd.), jednostka dostaje D3 mortali. Fajna abilitka która może wbić parę mortali "od czapy" ale skorzystałem z niej tylko raz - notorycznie o niej zapominam :/ 
Abilitki armii zatem już znamy. Rozwiązują one szereg problemów - małą liczbę ciał pokrywamy tym, że każdy mamut to 10 ciał a każdy Mourn to 2. Do tego te ciała szybko transferują się na znaczniki czy tam gdzie chcą, a dzięki kociołkowi mogą się leczyć. Problem z armiami CC które biją jako pierwsze minimalizowany jest nieco przez mortale z szarży. Do tego jeszcze mortale na początku hero fazy z "zimno jak cholera". 


Do tych abilitek dobrałem sobie mój Mawtribe - wybrałem Boulderhead który jest po prostu stworzony pod grę mamutami. 
  • Daje +1 do statystyki Wounds każdego MONSTERA w armii (Stonehorny się cieszą).
  • Każdy BOHATER na wierzchowcu może dobrać dla niego Mount Traita (a nie tylko jeden mount trait per armia). WOW. To naprawdę pomaga a dlaczego dowiecie się przy opisie jednostek. (Stonehorny się cieszą).
  • CA pozawala za 1 CP, na początku każdej fazy, wybrać jednego BOULDERHEAD HERO który do końca tej fazy będzie atakował na najwyższym profilu statystyk, niezależnie od ilości wbitych mu ran. W skrócie - wiem, że zaszarżujesz na mojego mamuta (albo wiem, że ma już wbite 10 ran), wiem, że ustoję Twoją szarżę/wiem, że chcę zadać ci maksymalnie dużo DMG. Odpalam CA i biję na pełnej ...fecie. A zdrowy mamut bije naprawdę mocno. Tak więc - albo zabijasz mamuta na amen albo liczysz się z tym, że odda z pełna siła (pamiętacie jak pisałem wyżej o degradowaniu monsterów? Tutaj to nie jest takie proste. (Stonehorny się cieszą)
  • CT MONSTERY ww 12" od generała dostają +1" ruchu. Dzięki temu, że są również głodne, mamuty w 12" od generała ruszają się już 15". Przy 18" odległości od przeciwnika w niektórych scenariuszach daje to szarże na 3" w R1. (Stonehorny się cieszą)
  • Artefakt - +1 to hit na rogach i kopytach stanowiących główną siłę uderzenia mamutów? Biorę dwa! (Stonehorny się cieszą)
Widzicie? Wszystko idealnie się ze sobą zazębia i uzupełnia a nasze mamuty zyskują z każdej strony. To jeszcze nie koniec. Zanim przejdę do omówienia jednostek i ich ról w armii...



Batalion. 
Eurlbad w skład którego wchodzi Huskard na Stonehornie, Beastclaw Riderzy na Stonehornie i Mournfangi. Dlaczego batalion? Ano dlatego, że dzięki niemu ograniczam znacząco dropy - do trzech (poza batalionem zostają tylko dwaj Frostlordzi). Daje mi to komfort (zazwyczaj) decyzji o tym kto rozpocznie bitwę (o dziwo - bardzo często oddaję inicjatywę - niewiele tracę a przeciwnik może popełnić jakieś błędy i odkryć mi się na szarżę). Bonusem z batalionu jest to, że każda niemodyfikowana "szóstka" to hit zadaje przeciwnikowi dodatkowo jednego mortala (w dodatku do innych obrażeń). 
Nie wiem czy zauważyliście ale mortale i w ogóle obrażenia sypią się tu z każdej strony. Mortale na początek hero fazy, mortale w szarży, mortale na "6" to hit, mortale na "6" to save na Mournfangach (szerzej o tym za moment), mortale na początek CC fazy (o tym też xD). Może więc i modeli nie ma dużo ale sposobów na jakie wbijają obrażenia w przeciwnika jest tutaj naprawdę mnóstwo. 

Ok., Mamy zatem rozpisane abilitki armii, mamy wybrany tribe i wiecie już, że jeśli mamuty to tylko ten jeden, opisałem batalion i bonusy. Czas na jednostki. 
Spoko - nie martwcie się - pójdzie szybko, w armii są cztery rodzaje unitów z czego 3 niewiele się między sobą różnią (bo to Stonehorny z różnymi jeźdźcami). 

Na start zatem - mój screen xD - Mournfangi 
Mournfagi to battleline, screen, tarpit i trzymacz znaczników w R1 - w jednym :) Są w tej armii bardzo uniwersalne ze względu na:
  • Mobilność - 9" + 2" za "ogry są zawsze głodne". Czyli 11" zasięgu by być tam gdzie trzeba, kiedy trzeba. 
  • 6 ran i sv 4+ na każdym z dwóch w oddziale. Niby niewiele ale wcale nie spadają tak szybko ze stołu (a nawet kiedy już spadają to nie bez strat dla przeciwnika - mortale na 6+ sv. 
  • Rzecz jasna - lepiej kiedy Mourny szarżują niż są szarżowane a to dlatego, że po pierwsze wbijają na szarży mortale na szóstkach, a po drugie ich "rogi" zadają 2DMG z jednego ataku co prowadzi nas do...
  • ... Ich zdolności bojowych. IMO naprawdę nieźle jak za 140 punktów per dwa modele. Góra bije 3 x 3+/3+/-/2DMG, dół bije 4 x 4+/3+/-1/1(2)DMG, do tego każda szóstka na hitach to dodatkowy mortal (Mourny mocno korzystają na abilitce batalionu bo mają sporo ataków per model (czyli szansa na szóstki większa ;) ).
  • Do tego strzelają. Co prawa z jednego oddziału to tylko 4+/3+/-1/D3 DMG ale to znów - kolejny sposób na zadanie obrażeń przeciwnikowi, na "szczypanie" screena, na osłabienie celu szarży...
Mourny są "do wszystkiego" - pomagają zachować jakąkolwiek kontrolę stołu w mojej strefie rozstawienia, zajmują znaczniki na środku, pomagają "dobić" coś co szarżował jedne-dwa mamuty dokładając swoje mortale z szarży, wybijają słabe screeny, zatrzymują wrogie oddziały przytulając się do jednego z 30 modeli w jednostce przeciwnika. Są naprawdę uniwersalne i bardzo tej armii potrzebne.


W kolejce następni są Beastclawriderzy czyli jedyny mamut nie-bohater. 
Sporo z tego powodu tracą - nie mogą dostać Mount Traita dla swojego mamutka. Mimo to są użyteczni. Zdecydowanie nie są takim hammerem jak pozostałe Stone`y (głównie ze względu na brak bonusów to hit z traitów/artefaktów, brak możliwości użycia CA z Boulderhead i ogólnie słabsze ataki "góry".
Mimo to to nadal 13 ran z sv 4+, ignorowaniem woundów i mortal woundów na 5++ i opcją na leczenie. 
Zdecydowanie sporą wartość dodają mortale z szarży na 4+ a kiedy już dojdzie do walki przede wszystkim rogi 6 x 4+/3+/-2/3DMG+1.
Skąd to plus jeden? Ano - tutaj dochodzimy do kolejnej kluczowej sprawy decydującej o taktyce mamutów (P!zd@ Łogień i do przodu). Szarżujące mamuty, wszystkie i bez wyjątku dostają +1 DMG na atakach z rogów i kopyt. Nawet więc najsłabszy mamut nie-bohater bije w szarży:
  • rogi: 6x 4+/3+/-2/3+1DMG
  • kopyta D6 x 3+/2+/-1/D3+1DMG
  • kopniaki 6 x 3+/3+/-/1 DMG
Przy czym znów - każda szóstka to hit dodaje jeszcze do tego mortala. Mamut nie-bohater jest najmniej przewidywalny jeśli chodzi o DMG output. Potrafi "ifnąć" i nie wbić nawet 10 ran a potrafi wybić ponad połowę oddziału 30 witch elfek. 
Generalnie w tej rozpie jest takim "szybkim wsparciem" dla Frostlordów - tam gdzie potrzeba mocniejszego uderzenia tam biegnie i tratuje. 
Trochę dodaje tu też "strzelanie". Ridersi wbijają mortala na 2+ w 30" (a raczej ich sęp) i mają kuszę: 1 x 4+/3+/-/D3. Trochę jak w przypadku Mournów - zazwyczaj niewiele to strzelanie zmienia ale czasem może urwać ranę albo dwie.

A propos Frostlordów. Tutaj dopiero zaczyna się zabawa. W armii są dwa. Tylko dwa bo więcej niestety w rozsądnych konfiguracjach się nie mieści. To główna siła ofensywna tej armii ale w przypadku Frostlorda-Generała również główny ..tarpit to chyba źle powiedziane. 
Po kolei jednak. Mamuty Frostlordów biją tak samo jak te na których jadą Beastclawi. Różnice pojawiają się w sile uderzenia z góry: 4 x 3+/3+/-1/3DMG z włóczni i 3 x 3+/3+/-/1DMG z kopniaków. Od razu widać te trafiające na 3+ 3DMG. 
Najwięcej jednak robią tutaj traity mountów i artefakty. Oba mamuty są hammerami ale jeden jest w tej armii przeznaczony do radzenia sobie z najwredniejszymi rzeczami jakie przeciwnik może na mnie rzucić - poznajcie Frostlorda na eterycznym mamucie! ;)

Frostlord Generał:
  • 15" ruchu (12 baza +2 bo głodny +1 bo CT)
  • 14 ran (bo +1 za Boulderhead)
  • 3++ save (niemodyfikowalny) bo Etheral Amulet i 5++ ignorowanie woundów i mortal woundów - bo scroll. Czyli parkujesz go w czymś czego boisz się najbardziej i zapominasz o tym (zwłaszcza jeśli to coś nie generuje mortali w jakiejś dużej ilości). Niemodyfikowane 3+ na save które w krytycznej sytuacji zawsze boostuję rr 1 sv za CP sprawia, że mamut ustoi wszystko (poza salwą 20 pinków jak do tej pory). Dodatkowe ignorowanie obrażeń na 5++ to juz wisienka na torcie i jakikolwiek ubezpieczenie na wypadek mortali. 
  • 10 bravery kiedy już w 3" od przeciwnika
  • Mount Trait - Metalcruncher na początku CC fazy wybrany unit przeciwnika z sv 4+ lub lepszym/niższym (lub war machine) dostaje z automatu D6 mortali. Bo tak i bo mogę. Sparujcie to z mortalami które wbił wcześniej szarżując (każda kość na 4+ to mortal, przypominam).
  • Ataki - w szarży robi się wesoło bo nawet uśredniając (raczej nie używam na niego rr 1 to hit w CC z CA):
  1. 3,5 mortala z szarży w fazie szarż
  2. 3,0  mortali na początek CC z Mount Traita
  3. "góra" 4 x 3+/3+/-1/3 DMG i 3 x 3+/3+/-/1DMG
  4. "dół" 6 x 4+/3+/-1/3+1DMG i D6 x 3+/2+/-1/D3+1DMG
Ten mamut ma wejść i albo wyjść od razu z drugiej strony albo wejść i zatrzymać najmocniej bijący unit przeciwnika (bo albo zabije wszystko albo ustoi niemal wszystko co zostanie) do czasu aż reszta armii nie posprząta reszty stołu. Często operuje w parze z Raidersami uzupełniając ich nieco mniejszy DMG output. 



Frostlord na Magicznym mamucie:
  • Artefakt z Boulderhead daje mamutowi +1 to hit na rogach i kopytach. Nie muszę pisać jak bardzo to podnosi jego efektywność w CC. Tutaj już nie waham się używać rr1to hit bo rogi trafiające na 3+rr1/3+/-2/3+1DMG mają usunąć wszystko co spotkają. do tego kopyta 2+/2+/-1/D3+1DMG i mamy naszego hard hittera (o ile generał składany jest pod bohaterów to ten ma czyścić całe unity). 
  • Tego mamuta staram się pchać na drugiej flance, razem z Huskardem.
Huskard na pół-magicznym mamucie:
  • Trochę z musu w sumie bo wchodzi w batalion ale nie ma co narzekać na kolejnego Stonehorna w rozpisce. 
  • Góra bije słabiej od Raidersów, dół bije jak inne mamuty. Różnicę robi tutaj tylko Mount Trait dzięki któremu mam +1 to hit na rogach (niestety tylko na rogach). 
  • Huskard generalnie jest dość słaby. Jedna rana mniej niż Frostlordzi, sv 4+ w przeciwieństwie do 3+ Frostów, prawie bezużyteczne ataki góry. Zostaje mamut. No i mortale bo w przeciwieństwie do Frostów - on wchodzi w skład batalionu, więc każda 6 to hit = mortal. 
Reszta armii
  • Brak takowej - 4 mamuty i 6 mournfangów to cała armia. :)
Jak to gra? Ma mało dropów, całe trzy. Mam więc taktyczny wybór na rozpoczęcie gry. Zazwyczaj oddaję inicjatywę i patrzę co zrobi przeciwnik - dzięki mobilności mamutów jestem w stanie odpowiedzieć. 
Zazwyczaj na jednej flance idzie generał i raidersi, na drugiej frost i huskard, pomiędzy nimi biegną mournfangi. 
Kluczowy jest wybór celów szarż - przy małej ilości modeli trzeba maksymalizować straty przeciwnika i nie pozwolić mu przejąc inicjatywy. Idealnie jest zerować unity w jeden combat, czyli jak już wspominałem - "stakowanie" mamutów na kluczowych celach i ich eliminowanie. 

Jeśli screen to nie taki klasyczny jaki znacie - kreski broniące 100% podejścia do celu. Tutaj za screen robi oddział dwóch Mournfangów. Ma raczej odgiąć i nie dopuścić chociaż części oddziału do bicia po mamucie niż zlikwidować zagrożenie szarżą na niego. 
Zasada 1 mamut = 10 modeli jest naprawdę świetna. Mina przeciwnika pchającego i kombinującego z ciałami na znacznik kiedy mu oznajmiasz, że stoi na nim już 20 Twoich ciał - bezcenna. 


Ogólnie taktyka - do przodu. Naprawdę, to Destro, to Mamuty, ni bardziej ofensywnego, bijącego mocniej w CC raczej nie znajdziecie. Ilość zagrożeń które nagle przeciwnikowi się pojawia na jego linii sprawia, że musi reagować na wszystkie jednocześnie a często albo nie ma na to siły albo popełnia błędy bo takiego naporu jeszcze nie spotkał - i wtedy już tylko kłem go w słabiznę ;). 

Jasne, są minusy i słabe strony - totalny brak ochrony przed magią. Boli kiedy przeciwnik nagle zestakuje -2 to hit bo mamuty nagle nie zerują już wtedy unitów. 
Kontrola stołu - no jest słaba. Czego się spodziewać po 10 modelach? Mourny trochę pomagają, jak się je dobrze rozstawi grając z czymś co może się teleportować/deepstrikeować to można przeciwnikowi znacznie to utrudnić. Drugim utrudnieniem w takiej sytuacji są cztery mamuty szarżujące na całą jego armię ;)
Brak shootingu - Nie zdejmiesz zagrożenia na odległość za pomocą dwóch sępów i 3 pistoletów. 
Utrata każdego, jednego modelu ze stołu boli a przeciwnik z kolei może zastosować taką samą taktykę co my i skupiać się na poszczególnych elementach armii i po kolei je eliminować. 

Armia daje mnóstwo radości z gry. W zasadzie nie ma skomplikowanych combosów które muszą wyjść aby działała. Hero phase sprowadza się do "Hero phase, koniec hero phase, movement phase". 
Command abilitki sprowadzają się do boostowania rannego mamuta. CPki najczęściej jednak i tak idą na rr szarzy, save, hitów. Nie ma synergii pomiędzy modelami, w sensie nie musisz pilnować zasięgów, within, wholly within itp. (no może poza naprawdę paroma, niezbyt istotnymi wyjątkami jaki CT generała czyli 12" wholly within +1" ruchu). 

Co ciekawe - okazało się w momencie zgłoszenia rozpisek, że zachód wpadł w tym samym czasie na bardzo podobny pomysł. Niemal identyczna rozpiska wygrała jednego mastera w Szkocji, inne łatwo robią 4-1. Wbrew pozorom nie jest to zatem totalna egzotyka a armia którą można spotkać nie tylko u mnie :)

Ok., w razie gdybyście mieli jakieś pytania albo gdybym coś pokręcił w tekście (wszystko z pamięci bo akurat mi się dostęp do podręcznika urwał) - dajcie znać a tymczasem dzięki i do następnego!

W.


Well of Destruction GW TT 2020



Cześć

  Jako, że postanowiliśmy na nowo się ożywić jako Well, zostałem wytypowany na ochotnika by opisać co nieco o naszych rozpiskach i nabytym doświadczeniu na GW TT, które odbyło się w zeszły weekend. Zwłaszcza, że zauważyliśmy duże zainteresowanie destrukcją. 

  Na wstępie chciałbym podziękować organizatorom i wszystkim uczestnikom za świetną zabawę (zwłaszcza Hanysom za super before i after , nie ma to jak 17 osób w 3 osobowym pokoju XD i TEŻ za olbrzymią wyrozumiałość podczas pierwszej rundy) - to dzięki ludziom jak Wy to hobby jest najlepsze.

Co? gdzie? dlaczego? 


  Zacznijmy od tego dlaczego w ogóle rzuciliśmy się na coś tak głupiego jak 4x destro. Odpowiedzią jest jeden zapis: “Best Alliance - dyplomy + nagrody z głównej puli nagród”. - poważnie obiecajcie nam bambosze w kształcie króliczków za przyjście na samych squigach a my zapytamy się tylko, ile osobowe drużyny XD. -  Oczywiście problemy zaczęły się już na samym początku gdy uświadomiliśmy sobie, że destro posiada całe 3 armie i nie obejdzie się bez 2 różnych orków nie mogąc dublować warscroli, “it will be fun” - pomyśleliśmy - i tak też było pierwszy szkic wyglądał tak: Ogy,Gobo,IJ,Savage. Jak widać po naszych rozpach nie wszystko poszło zgodnie z planem. 

 Plan na parringi

Mieliśmy bardzo męskie podejście do nich. Mianowicie tasuje karty i rzucam na ślepo. - Gorkamorka i Badmoon czuwaj nad nami :C. A i nie zapominajmy, że dobry generał poradzi sobie w każdej sytuacji. - tak naprawdę to próbowałem zrozumieć system parowania ale po pierwszych 5 sekundach zaczęła mnie boleć głowa i się poddałem #jaknieskillemtofartem - Co do taktyk podczas gier, muszę przyznać, destro bardzo ułatwia sprawę:

  •  A: “PI*DA ŁOGIEŃ” - wejście wszystkim co się da w przeciwnika i liczenie, że twoja siła uderzenia i masa woundów wystarczy by się przepchać 
  • B: “Tyś pi*da a on łogień” - no cóż źle potasowałem, teraz kombinuj jak dojść gobosami do 6 fiendów.


Kto, czym, jak


Voy - Mamuty

Leaders
Frostlord on Stonehorn (400)
- General
- Trait: Lord of Beasts
- Artefact: Ethereal Amulet
- Mount Trait: Metalcruncher
Frostlord on Stonehorn (400)
- Artefact: Brand of the Svard
- Mount Trait: Old Granitetooth
Huskard on Stonehorn (320)
- Blood Vulture
- Mount Trait: Black Clatterhorn

Battleline
2 x Mournfang Pack (140)
- Culling Clubs or Prey Hackers with Iron Fists
2 x Mournfang Pack (140)
- Culling Clubs or Prey Hackers with Iron Fists
2 x Mournfang Pack (140)
- Culling Clubs or Prey Hackers with Iron Fists
Stonehorn Beastriders (300)

Battalions
Eurlbad (140)

Total: 1980 / 2000
Extra Command Points: 1
Allies: 0 / 400
Wounds: 86

  Wojtek i mamuty to był dość naturalny wybór. Kompletnym przypadkiem zaraz przed GW tata stwierdził, że jest za głupi na grę CoS i chce pograć czymś w moim stylu czyli super agresywnie w T1/2 a później rzeźbimy w tym co zostało na stole. Tak więc sięgnął po 2 startery BCR ja dorzuciłem swoje mamuty, które kwitły na półce od pierwszych MŚ - tak Szary dalej pamiętam tego starpriesta - i stwierdził “im więcej mamutów tym mniej figurek do przesuwania. I tak powstała jego rozpa. O dziwo po kilku grach zorientowaliśmy się, że kombinacja DMG output’u, mobilności, przeżywalności a co najważniejsze nowa zasada scorowania ogrów sprawia, że armia jest bardzo kompetytywna, co zresztą pokazują również zagraniczne turnieje. W momencie kiedy 3 stonehorny wejdą naraz na znacznik to nieważne co by tam stało już tego nie ma, a do tego same liczą się jako 30ran z save 3+ 5++. Słabym punktem są rozpiski, które są w stanie wyciągnąć nieludzki dmg w pojedyncze cele jak council of blood czy przykładowo 12 jazzeili. Tak więc tata był w założeniu jednym z hitter’ów w drużynie.

Ja - IJ

Allegiance: Ironjawz
- Warclan: Ironjawz
Mortal Realm: Hysh
Megaboss on Maw-Krusha (460)
- Boss Gore-hacka and Choppa
- General
- Trait: Ironclad
- Artefact: Mirrored Cuirass
- Mount Trait: Mean 'Un
Orruk Warchanter (110)
- Warbeat: Get 'Em Beat
Orruk Warchanter (110)
- Warbeat: Killa Beat
- Artefact: Aetherquartz Brooch
Fungoid Cave-Shaman (90)
- Allies
5 x Orruk Brutes (140)
- Pair of Brute Choppas
- 1x Gore Choppas
6 x Orruk Gore-gruntas (320)
- Jagged Gore-hackas
6 x Orruk Gore-gruntas (320)
- Jagged Gore-hackas
3 x Orruk Gore-gruntas (160)
- Jagged Gore-hackas
4 x Ironskull's Boyz (80)
Ironfist (160)
Extra Command Point (50)

Total: 2000 / 2000
Extra Command Points: 2
Allies: 90 / 400
Wounds: 129

  To, że ja pojadę na IJ było pewne od początku. Moja rozpiska na świniach była już dopracowana i ogrywana przez mnie od dłuższego czasu. Jest ona kwintesencją mojego stylu gry- hyper aggression. Połączenie mobilności (CA IJ), obrażeń (buff chantera), łatwych testów (świnie bijące 2+ 2+) oraz możliwość aktywacji kilku jednostek w CC jedna po drugiej (battle trait IJ)  niejednokrotnie pozwalała mi na ztablowanie  przeciwnika zanim ten miał możliwość jakąkolwiek możliwość zareagowania. Słabą stroną jest niestety ilość ciał mimo, że ja i Wojtek gramy ideowo identycznymi rozpiskami on wystawia na stół dwa razy więcej ciał na znaczniki przez co gra moją rozpiską zamienia się w mały wyścig z czasem - mam maksymalnie 3 rundy na zdominowanie sytuacji na stole inaczej przegram grę o znaczniki bo może odział świń to 30 ran save 4+ ale to wciąż tylko 6 modeli, dlatego moim największym koszmarem są armie summonujące. Z tego powodu też w mojej armii znalazł się Ironfist (moim zdaniem najlepszy battalion w podręczniku i jeden z lepszych w całej grze) i kapusta. Ironfist znacznie zmniejsza moje dropy dzięki czemu często jestem w stanie zacząć i od pierwszych minut gry przepchnąć całą grę w set-up przeciwnika, kapusta natomiast ma na celu kupić trochę czasu. Posiada ona wystarczająco duży dmg aby przeciwnik nie mógł pozwolić sobie na zignorowanie jej jednocześnie będąc olbrzymią gąbką na rany - stąd u mnie mieszanka traitów i artefaktów które równocześnie zwiększają u niej wygar jak i przeżywalność. Armia też jest strasznie ciężka w CP dlatego też jako drugi artefakt wziąłem broszkę i za ostanie pkt dorzuciłem fungoida. Co do jednostek które nie są świniami. Coś po prostu musi pilnować mi pleców a połączenie ironskulli i brutów z samymi chopami zapewnia wystarczający dmg output by odstraszyć sylvanethowych revenantów a nawet stawić czoła flayerom FeC’u.  Tak oto dysponując rozpiską “mamuty beta” zostałem zakwalifikowany jako drugi hitter. 

Booxi - Bigwaagh

Allegiance: Big Waaagh!
Wardokk (80)
- Lore of the Savage Beast: Kunnin' Beast Spirits
Wardokk (80)
- Lore of the Savage Beast: Brutal Beast Spirits
Wurrgog Prophet (160)
- Lore of the Savage Beast: Breath of Gorkamorka
Orruk Warboss (140)
- Great Waaagh Banner
Savage Big Boss (100)
- General
- Trait: Waagh!-monger
Orruk Weirdnob Shaman (110)
- Artefact: Great Green Visions
- Lore of the Weird: Da Great Big Green Hand of Gork
20 x Orruk Ardboys (360)
- 2x Gorkamorka Banner Bearers
- 2x Gorkamorka Glyph Bearers
10 x Orruks (80)
- Choppas & Shields
10 x Orruks (80)
- Choppas & Shields
20 x Savage Orruks (240)
- Chompas
20 x Savage Orruk Morboys (240)
10 x Savage Boarboy Maniaks (280)
Extra Command Point (50)

Total: 2000 / 2000
Extra Command Points: 1
Allies: 0 / 400
Wounds: 205

  Rozpiska Booxiego… To naprawdę zabawna historia. Tak jak wspominałem wcześniej plan był taki by jechał na savage. Prosta sprawa ultum ciał na drakfut’cie ignorującym warda, piękna odpowiedź na CoS,DoK,Fyre. Tylko tutaj wchodzę ja ubrany cały na biało z IQ 5 letniego szympansa na którym od maleńkości testowano leki na hemoroidy. Mianowicie byłem w trakcie nabywania całej armii bonesplitersów od 0 i przeoczyłem mały szczegół - koniec roku. Tak nie przewidziałem faktu, że wypadałoby chociaż zamówić ostatnie dwa boxy orków przed ogólnoświatową przerwą świąteczną i zostaliśmy postawieni w sytuacji “moze będą na czas a może nie”. Zaczęliśmy więc w panice składać rozpiskę na tym co mamy… dosłownie. Czemu 20 ardboyzów w jednym oddziale? - tyle mam, czemu 20 zwykłych savage zamiast kolejnego klocka morboyzów? Nie zgadniecie - tylko tylu mam XD. Do tego dorzuciło się każdego jednego hero jaki był na półce a coś wnosił i voilà, rozpiska gotowa. Cała sytuacja miała miejsce bodajże tydzień przed wysłaniem rozp. I tak gdy my liczyliśmy kto z nas jest w stanie zabic przykładowo blok chaos warriorów czy morteków, Booxi dowiadywał się o istnieniu waagh points nie mówiąc już o ich generowaniu :F. Następnie przyszedł czas na testowanie tego i tutaj nastąpiło nasze największe zdziwienie. TO GRAŁO i to dobrze, deepstrike ardboyzów z +3 do szarży i maniacy latający - tak te świnie latają - z 24-36” ruchu byli wstanie kupić wystarczająco dużo czasu by reszta armii, poruszająca się po 4” była wstanie dojść gdzie trzeba. Nagle okazało się, że cała armia od T2 a czasami nawet już w T1 ma warda 6+ i bije 2+ 2+ mając od 4 do 8 ataków na model. Jednostki, które są licznie (20 ciał), są twarde (30-40 ran na oddział save od 6+ na savage po 4+ na ard, wszystko z wardem 6+). Patrzymy a tu Booxi jest wstanie być rozlany po całym stole, bez problemu dzięki mobilności maniaków wywierać presję nawet na najdalszych znacznikach, przeciwnika spycha z znaczników bez najmniejszych problemów a sam nie chce topnieć. Gdyby tego było mało czar warguga jest ulepszany na modyfikowalnym 10+ a tutaj nagle jesteśmy w stanie wyciągnąć nawet do +4 do casta  - połowienie oddziału oddalonego o 24” na 6+? - biorę w ciemno. Szybko też dostrzegliśmy lekkie braki w rozpie które wynikały z formatu turnieju, mowa tu o ironfistcie i chanterach, z których ja niestety nie mogłem zrezygnować. Wybór generała jak i artefaktu też jest bardzo wąski, Booxi jest w stanie wykorzystać nawet do 5cp na turę więc maksymalizacja ich przyrostu to priorytet stąd waagh-monger i great green visions. Osobiście uważam, że tak jak już teraz widzimy dużo mamutów na turniejach zagranicznych tak i BW na czystej piechocie będzie coraz więcej.

Vlad - Gobo

Allegiance: Gloomspite Gitz
Mortal Realm: Ghur

Leaders
Dankhold Troggboss (270)
- General
- Trait: Tough as Rocks
Loonboss on Giant Cave Squig (110)
- Moon-cutta
Loonboss on Mangler Squigs (280)
- Artefact: The Clammy cowl
Troggoth Hag (380)
- Artefact: Gryph-feather Charm

Battleline
3 x Rockgut Troggoths (140)
3 x Rockgut Troggoths (140)
20 x Stabbas (130)
- Stabbas & Moon Shields
- 3x Barbed Nets
- 1x Moonclan Flag Bearers

Units
10 x Boingrot Bounderz (200)
10 x Boingrot Bounderz (200)

Battalions
Squig Rider Stampede (140)

Total: 1990 / 2000
Extra Command Points: 1
Allies: 0 / 400
Wounds: 130

  AAAA szkoda gadać… z tą armią mieliśmy najwięcej problemów. A - ograniczona ilość modeli, B - nikt z nas nie ma tego nijak ogranego. Mieliśmy multum ale to multum pomysłów. Poczynając od idola, przez 3 hagi czy spiderfang kończąc na magii i endless’ach. Na koniec niestety nigdy nie byliśmy w pełni zadowoleni z rezultatów i postanowiliśmy pójść po najniższej linii oporu, udać się do kogoś kto tym gra i wzorować się na jego rozpach. - pozdrawiam tutaj Sasa :D -  Stanęło na najprostszej kombinacji. Trolle - biją, Mangler - bije, Haga - bije i czaruje tak więc spełniało to wszystkie wymogi co do planu “A”. Trudno mi cokolwiek więcej tutaj powiedzieć bo nie ma tu żadnego planu,pomysłu czy taktyki, TYLKO CZYSTA PI*DA ŁOGIEŃ~!~!~!!!!111@~!~!

Podsumowanie:


  Jak widzicie, podeszliśmy do GW TT z dużym dystansem a naszym osobistym wyzwaniem nie było wejść w top 5 a złożyć 4 rozpiski na poziomie co najmniej “znośnym” z tak ograniczonych zasobów jakim jest destro. Osobiście uważam, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Co prawda wynik mamy bardzo średni ale odważę się stwierdzić, że destro w końcu po 4 latach znów jest w stanie walczyć o podium.

  A Wy Co sądzicie o obecnym destro? Może macie pomysły jak poprawić nasze rozpy albo macie jakieś jeszcze pytania odnośnie tego co ulepiliśmy. Zapraszam do dyskusji na naszej stronie FB.

Pozdrawiam
Uncjusz

Mały bonus: Specjalne podziękowania z mojej strony dla HRC Wargamnig Scenery - dzięki wam stałem się meme'm <3

Warhammer Age of Sigmar | General's War Team Tournament Wrażenia


Cześć,
Dawno mnie nie czytaliście prawda? Well najpierw zwolniło tempo publikacji a potem po prostu zamilkło bez uprzedzenia i powodu. Ot, zwyczajnie odczuwałem coraz mniejszą potrzebę na przelewanie tutaj swoich hobbystycznych zmagań, z drugiej zaś strony, środowisko AoSa w Polsce okrzepło i wydaje się, że sporo treści jakie tutaj się ukazywały jest już po prostu niepotrzebna. Grupa Well jakoś nie podjęła wyzwania i tak to blog sobie zgasł - większa część środowiska nawet nie zauważyła kiedy.

Niewielu z Was też pewnie wie, że Well of Eternity obchodziło niedawno czwartą rocznicę swojej obecności w internetach. 07-01-2016 ukazał się tutaj pierwszy wpis nie zwiastujący bynajmniej niczego szczególnego.

Przez ten czas blog ewoluował i rozwijał się będąc odzwierciedleniem rozwoju mojego (a potem już nie tylko mojego) hobby, jednak pewne rzeczy się na nim nie zmieniały. Wciąż był miejscem gdzie dzieliłem się z Wami tym co robię, myślę, planuję w temacie grania w Age of Sigmar. Był MOIM miejscem w którym nikt nie mógł mi dać bana ani prosić o to bym o czymś nie wspominał albo opisał coś inaczej. Jeśli się to komuś podobało - zostawał, jeśli nie szedł sobie gdzie indziej. Liczę, że tak będzie dalej.

Dyplom i "nagroda" w jednym za best alliance czyli coś co mnie zdecydowanie striggerowało do napisania tego wpisu.

Well będzie istniało dalej, mam nadzieję starczy mi pary aby znowu napędzić siebie i małą grupę osób która skupiła się wokół tego projektu by znowu ruszyć z nim do przodu. Wiecie jak jest - póki lokomotywa się toczy - jest ok. Jeśli stanie, to ruszyć z miejsca jest bardzo, bardzo ciężko.

Dzisiaj jednak, po tym przydługim wstępie, chce wykorzystać to miejsce jeszcze raz do tego do czego je stworzyłem, zanim stało się miejscem w którym szukaliście cccombosów, taktyk, nowości, artworków i całej reszty dziwnych rzeczy które tutaj się pojawiały, a które dotyczyły hobby ale nie MNIE w tym hobby.
Podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat jednego jego elementu.
Opiszę swoje wrażenia z ostatniego turnieju klasy "master" - General's War Team Tournament.
Rozpiski, nasze taktyki i plany, jak mam nadzieję - opisze Patrycjusz w osobnym wpisie, który już teraz mogę polecić, znajdziecie go (kiedy już się stworzy >> TUTAJ <<.

Ja skupię się na tym jak mi (ale w sumie i ekipie Well) grało się w Pruszkowie. Zaryzykuję znowu, bowiem ośrodek krakowski przygotowuje się powoli do organizacji pierwszego turnieju klasy master w marcu a to co znajdziecie poniżej będzie niczym więcej jak ustawieniem sobie samemu poprzeczki na pewnej określonej wysokości. Po części właśnie taki jest tego cel. Po części jednak jest to wyraz tego co nazbierało się przy okazji wyjazdu do Pruszkowa.

Ok., wstępniak przydługi więc czas na konkrety bez ozdobników.

Turniej zanosił się na ten NAJ. Największy, najlepiej przygotowany, najbogatszy, najprofesjonalniej "transmitowany". Liczba graczy musi robić wrażenie - 21 zespołów, łącznie 84 graczy (w tym goście zza granicy), do tego oczywiście osoby towarzyszące i tabory ;), organizowany przy okazji większego eventu, blisko Warszawy, przez ludzi którzy niejeden turniej - jak zrozumiałem - już organizowali. No myślę - jak do tej pory do Wawy raczej nie zawijałem zbyt często tak tym razem nie ma bata - jadę.

Pojechałem nie sam. Ośmiu nas było tych grających a i jakże cenne wsparcie logistyczne na miejscu dzięki Leo i Celinie mieliśmy. Zacna ekipa w dwóch słowach. Pomni specyfiki masterów nasza ekipa, "Stare Well" czy jak je tam zwać przyjechała na całkowitej wyjebce jeśli chodzi o wyniki. Bez żadnych oczekiwań w stosunku do drabinki turniejowej i bez najmniejszych nawet aspiracji wynikowych. Miała być dobra zabawa, gry bez napinki, sporo integracji a przy okazji zgarnięcie tego po co nikt inny się nie schylił.

Z naszej strony wyszło chyba dobrze. Gier zagraliśmy cztery (bo BAY), bawiliśmy się wszyscy przy nich lepiej niż dobrze, ludzi poznaliśmy świetnych, a tych których znaliśmy, poznaliśmy jeszcze lepiej przy stole i to nie tylko tym z figurkami.
Podstawowe więc założenie wyjazdu spełniliśmy na 105%. NAPRAWDĘ ŚWIETNIE SIĘ BAWILIŚMY.
Powiem Wam dlaczego - bo nie wyniki był najważniejsze i bo nie sam turniej był najważniejszy (a przynajmniej nie jego zasadnicza część - rywalizacja o podium itp.). Wiem, niektórzy powiedzą - no jak dla wszystkich - ale ja patrząc po niektórych grach mogę długo dyskutować o tym co dla kogo w rywalizowaniu turniejowym jest najważniejsze (i nie, nie będą to punkty za modelarkę czy best play).
Gdyby jednak odrzucić aspekt "towarzyski" tego turnieju i oceniać organizację (tam gdzie się z nią spotkałem), z mocnego 10/10 zjechalibyśmy na jakieś 3/10.
Organizatorom oczywiście dziękuję. Należy się to każdemu kto poświęca swój czas na to aby inni mogli oddawać się swojemu hobby. Organizowanie czegokolwiek jest zawsze trudne i wiąże się z jakimś poświęceniem, jednak oka na niedociągnięcia tego turnieju przymykać nie zamierzam, tak jak nie robiłem tego nigdy wcześniej za co Well punktów u ich organizatorów bynajmniej nie zyskiwało (ale spokojnie - będzie okazja, mam nadzieję - do rewanżu i przejechaniu się po nas za Kraków 2020).

Co mi się nie spina? Organizacja mi się nie spina. Trochę bylejakość, trochę niedoróbki, trochę dziwnych braków których nie spodziewałbym się po takim turnieju, takim budżecie jaki udało się pozyskać z wpisowego (360 zł/zespół w przedpłacie i 400zł/zespół po terminie wpłat) i (zapewne) od sponsorów.

Na wstępie co mi się podobało? To, że orgowie znaleźli naprawdę fajną miejscówkę - blisko Lidla czy innego owada, w pobliżu stacji benzynowej, ogólnie dobrze położoną, dobrze naświetloną, przestronną salę i miejsce w ramach szerszego konwentu gier.

Czego zabrakło albo co mi się nie podobało? Niestety - tego będzie więcej. W kolejności nie od ważności a w kolejności zauważania.

SALA – spoko, tak jak pisałem, śmierdzieć nie śmierdziało bardziej niż na innych, światło ok., z głośnością nie było problemu bo nagłośnienia nie było (o tym za moment). Pod oknami pizgało trochę złem i mrozem ale od czego bluzy i kurtki.

SĘDZIÓWKA – A raczej kontakt sędziówki z graczami. Albo jak kto woli - nagłośnienie. Darcie się przez cała salę z informacjami jest słabe w 2020 roku. Mamy mikrofony, mamy megafony, mamy wuwuzele, cokolwiek, bez tego było zamieszanie a ja połowy komunikatów nie słyszałem po czym latałem na sędziówkę dowiedzieć się o co chodzi tym razem. Pracy sędziów nie mogę ocenić bo sędziego nie wołałem. Albo tejblowałem albo zostałem stejblowany i za dużego pola do dyskusji i kłótni nie było.
Zastrzeżenia jakieś słyszałem ale to już musieliby konkretni gracze z konkretnymi sytuacjami się wypowiadać - jeśli macie takie przykłady to nie bójcie się nimi dzielić - ale raczej pod wpisem na FB. ;) BTW. Szkoda, że nie było czasomierza który by pokazywał upływ czasu rundy (standard już na turniejach).
Oddzielne kilka słów do podawania wyników. Dalej mamy wszyscy problemy z aplikacjami zliczającymi i prezentującymi wyniki. W Pruszkowie szczególne widoczne kiedy paringi na rundę czwartą poznaliśmy … 15 minut przed tą rundą czyli na drugi dzień. Do tego liczne błędy przy wpisywaniu do aplikacji zgłoszonych wyników. Naprawdę – to stresuje kiedy nie dość, że musisz ugrać wynik na stole to potem jeszcze musisz pilnować i niemalże wisieć nad sędziami aby poprawili błędnie wpisane wyniki. Aplikacja musi być sprawdzona a przed większym turniejem warto sobie zrobić stress-testy i zasymulować turniej na więcej niż 15 osób w formacie jaki organizujemy. Błędne wyniki w appce wprowadzają mnóstwo niepotrzebnego zamieszania. Nie wiem jak to tam wyglądało, kto był w zespole organizatorów za to odpowiedzialny (trochę chaosu chyba wśród samych orgów było z tym) ale zdaje się, że ostatecznie wyniki przed ogłoszeniem wpisywał Piotrek Kurkowski - szacun :)

TACKI DO PRZENOSZENIA ARMII - Niby standard, niby nic wielkiego, niby nie powinienem narzekać - ale to już wprowadzamy u nas na lokalach nawet gdzie poruszamy się obrębie pomieszczenia wielkości pokoju. Tutaj była sala gimnastyczna. Szkoda, że takiego drobiazgu zabrakło.To kosztuje grosze - nawet jeśli się kupuje 100 (albo nie nawet a JEŚLI kupuje się to w hurcie). Sprawne przenoszenie armii jest ważne a nie każdy targa ze sobą ładną i klimatyczną TABLICĘ do transportu figurek między stołami.

STOŁY – Tereny - nierówne. Albo patelnia bez ani jednego blokera LoS albo z gigantycznym monolitem/wieżą wypaczającym wynik gry i bardzo nań wpływającym. Pierwsze stoły broniły się wizualnie, reszta już niekoniecznie.
predefiniowane tereny miały też nie kolidować z terenami frakcyjnymi i szerzej ze znacznikami na stołach - no więc z mojego oglądu i rozmów wynika wprost, że to się nie udało i często zmieniało to wynik bitew.
Maty – na niektórych stołach były nie te do których wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni tylko …jak je określić… „cienkie, materiałowe płachty”. No test był, odbył się i jak dla mnie nie przeszły go (tutaj protip dla kupujących takie cosie – nie polecam). Są za cienkie, materiał za lekki, nie trzymają się powierzchni blatu (albo ławek na których leżały w Pruszkowie) a więc przesuwają się, marszczą w momencie kiedy jedziemy po nich oddziałem, kiedy opieramy się, kiedy mierzymy (zabawna sytuacja zasłyszana – mierzą szarże raz, mierzą szarże drugi raz, mierzą szarżę trzeci raz – za każdym razem inaczej mierzyli bo inaczej mata była naciągnięta). ;) Na plus miejsce przy stołach – nie trzeba było się pośladami ocierać o kolegę z tyłu. PS., tak przyczepię się do tego – NIE BYŁO NUMERACJI STOŁÓW - serio, ja wiem, że pewnie jakaś logika w ich ułożeniu była ale kiedy wbijasz na salę to nie chcesz kombinować i pytać 5 osób który to stół, chcesz iść do swojego wyciągnąć figsy i zacząć na nim grać. Jedna kartka z jedną cyfrą..

ŻETON. Dostaliśmy jako gracze jeden ŻETON (organizatorzy - możecie mi powiedzieć jaką wartość dla gracza AoS ma JEDEN żeton/znacznik?). Szkoda, że zabrakło miarek, liczników punktów, czegokolwiek przydatnego do czego zdążyliśmy się jednak przyzwyczaić przy okazji innych turniejów.

OBIAD – czyli w moim przypadku rozgotowane ziemniaki i kotlet BEZ surówki, sałatki, nawet ogórka, spóźnione o pół godziny, jedzone na kolanie bo już graliśmy). Nie wiem jak wrażenia smakowe tych którzy zamówili inne opcje (ponoć lepiej wyszło), ale mnie ten obiad ani nie nasycił ani nie porwał. (szacun dla burgerów na Dzbanie). A, do obiadu był soczek, jedyny napój serwowany "w ramach all inclusive" na turnieju. Przy okazji...

WODA/KAWA/HERBATA na miejscu – BRAK. Ale naprawdę? BRAK? Nie udało się dogadać ze szkołą? Organizatorem całego eventu, czy po prostu niech giną? Czemu na imprezie zabrakło czegoś tak trywialnego a zarazem potrzebnego? Nie przypominam sobie szczerze mówiąc innego turnieju tej rangi BEZ WODY (w kontekście tego o herbacie i kawie można pomarzyć).

Kwestie SANITARNE – toaleta koedukacyjna w pobliżu Sali gier na 80+ graczy, osoby towarzyszące, odwiedzających, i inne zbłąkane dusze. Jak sądzicie, jak to się mogło skończyć? Zwłaszcza kiedy frekwencja gwałtownie rosła w momencie przerw pomiędzy grami? Ja na przykład odwiedzałem pobliską stację benzynową (i wiem, że nie tylko ja bo paru graczy tam spotkałem, pozdrawiam ekipę orlenową, "dwójeczka", hotdog i lecimy na kolejną grę, co nie?). Kolejki na Orlenie mniejsze za to papier toaletowy był, bo w tej na miejscu było z tym krucho (ręczniki papierowe do wytarcia rąk to zaś w pierwszym dniu luksus absolutnie nieosiągalny). Toaleta dodatkowa "gdzieś była". Była ponoć większa. Nie wiem, nie widziałem, pewnie gdybym jakieś oznaczenia zobaczył to bym trafił i coś więcej powiedział.

NAGRODY – W rules packu jest informacja o nagrodach za konkretne osiągnięcia na turnieju. Może zabrzmi to jakbym na turnieje jeździł po nagrody (oczywiście, że tak) ale dobrze by było gdyby organizatorzy na etapie konstruowania schematu nagród zaznaczali CO MOŻNA WYGRAĆ za dane osiągnięcie. Szczerze mówiąc jako zespół czujemy się delikatnie mówiąc MOCNO ZAWIEDZENI formą wyróżnienia jaką otrzymaliśmy za podjęcie wyzwania i przyjazd na turniej na najmniej popularnym grand aliansie (nawet przygotowani na rywalizację z podobnymi nam wariatami).

W tym miejscu jeszcze raz - nasze "wyróżnienie":


Dyplom jaki otrzymaliśmy (niepodpisany przez organizatora, z błędną nazwą wydarzenia, trochę niechlujnie wydrukowany i ogólnie sprawiający wrażenie robionego na ostatnią chwilę bez jakiejkolwiek uwagi do detali) ciężko mi traktować jako "nagrodę" (znów za rules packiem, cyt. „nagroda dla drużyny, która ma w drużynie wszystkie armie z jednego GA(jeżeli taka będzie)”) No więc organizatorzy – taka drużyna była. I nie dostała nic poza wzmiankowanym dyplomem który nie boję się tego nazwać jest nie wart absolutnie nic w tej formie w jakiej został nam wręczony. Że czegoś nie zrozumieliśmy? Że materialiści z nas? Skoro nie zrozumieliśmy to trzeba mocniej akcentować. Że materialiści? Jeśli widzimy okazję do dobrej zabawy i przy okazji jakiegoś gifta w cenie turnieju to czemu nie?

No więc, największy turniej jak do tej pory w Polsce nagrodami raczej nie stał. Może i pierwsza trójka była zadowolona ale pozostali, nawet z pierwszej dziesiątki to już raczej słabiej. My za 17 miejsce (hehehe, już ponoć osiemnaste bo jednak jakieś zmiany nastąpiły w punktacji - ekipę która nas przeskoczyła pozdrawiamy) zgarnęliśmy trzy torby reklamowe worki na buty, pudełko kostek i bliżej niezidentyfikowany plakat (było nas czterech w drużynie, ale spoko, plakat w miesiącu będzie wisiał po tygodniu u każdego z nas więc każdy coś dostanie).
PS. z nagrodami wiąże się jeszcze jeden nasz mały zawód - jechaliśmy po Kill Pointy. Pal sześć z nagrodą za nie ale z moich doświadczeń wynika, że to na tyle istotna statystyka, że zwycięzca w niej JEST WYCZYTYWANY na koniec turnieju. Miły ukłon w stronę tych co nie kalkulują czy im się opłaca zaszarżować czy nie. Szkoda, że i tego zabrakło w przypadku GWTT.

BEST GENERAL - małe zamieszanie jeszcze na koniec z Best General, wyczytanie nastąpiło, tyle, że z błędem. Nie wiem ile osób ogarnęło ostatecznie, kto był najlepszym generałem na tym turnieju bo na stronie wydarzenia nie ma o tym wzmianki a szkoda bo wypadałoby jednak parę słów napisać podsumowania (mamy środę kiedy to piszę).

OSTATNIE MIEJSCE - Nagroda nie dotarła na czas a chłopaki pojechały do Czech. PS. co było za ostatnie miejsce? Tutaj była kumulacja - nie dość, że nic nie było słychać to jeszcze zamieszanie więc w sumie już nic nie wiem na ten temat.

Widzicie to? Rozumiecie chociaż trochę?
Dla mnie to obraz chaosu i bylejakości. Część tych zastrzeżeń to absolutne drobiazgi które dałoby się wyeliminować w ciągu kilku godzin. Części dałoby się uniknąć na etapie przygotowań.
A tak skończyło się - w moim przypadku - srogim rozczarowaniem i poczuciem robienia czegoś trochę "na odwal się".
Tak, dyplomu za ten Best Alliance nie odpuszczę bo to taki Żenek tego sezonu na razie.
Nie wiem, może inni by nad tymi przeszli do porządku, machnęli ręką i poszli dalej ale ja jakoś nie potrafię.
Odczucia jakie zebrałem od innych - jeszcze na miejscu były dość podobne, jak zwykle, raczej nikt się nie wychyla, bo po co "gównoburzę" kręcić - ja tam jednak stoję na stanowisku, że lepiej wywlec to teraz żeby na przyszłość było lepiej (da się, naprawdę sporo już się zmieniło w organizacji turniejów, naprawdę idziemy ku lepszemu, nawet jeśli czasem gdzieś się wyłożymy jako całe środowisko).

Jak zwykle - niezależnie od tego czy się zgadzacie czy się nie zgadzacie z tym co tutaj napisałem to oczywiście - dyskutujmy, chętnie poznam Wasze zdanie na poruszone przeze mnie zagadnienia. Chętnie poznam też sugestie tego co można generalnie robić lepiej na takich turniejach (takich w sensie dużych i coraz większych). Wyzwania przed organizatorami w związku z tym też coraz większe i kto wie - może kiedyś 4-latki przejmą Starą Zajezdnię i zrobią turniej na trzy tysiące osób...).

Tymczasem zaś dzięki za dobrnięcie aż tutaj,
Do następnego!
W.

Warhammer Age of Sigmar | AoS DMP 2019

Cześć,

Well... zamilkło na bardzo długo, jeszcze w zeszłym miesiącu ale nie oznacza o, że nic się u nas nie działo.
Przede wszystkim zajęci byliśmy przygotowaniami do aosowych Drużynowych Mistrzostw Polski które to mistrzostwa odbyły się w miniony (15-16.06.2019) weekend w Chorzowie.


Wydarzenie organizował - podobnie jak w zeszłym roku - Szybki Szpil, odbywało się w tym samym co ubiegłym roku miejscu i na bardzo podobnych zasadach (w największym skrócie - Rule Pack do pobrania >> TUTAJ << 

Udało się pobić rekord frekwencji - na turniej dojechało piętnaście zgłoszonych wcześniej drużyn (w porównaniu z 2018 rokiem wzrost o jedną drużynę jak wskazuje Warscore).
Wszystkie listy armii drużyn uczestniczących w turnieju znajdziecie >> TUTAJ <<
Trzeba przyznać, że "Na tym poziomie nie ma słabych przeciwników ;)" Większość rozpisek była zdecydowanie z tych "mocnych" i "znanych", zdecydowanie mniej czysto "zabawowych" ale i niczego innego nie można się było raczej spodziewać.
Z podziałem na frakcje wyglądało to tak:

Stormcaści, programowo już wskakują na pierwsze miejsce pod względem ilości. W przypadku turnieju drużynowego nie dziwi to wcale - ta frakcja jest dość elastyczna, można na niej złożyć armie które mogą kontrować wybrane rozpiski przeciwników, do tego duża dostępność modeli i wynikająca stąd spora ilość graczy. 
DoK, Skaventide, FeC, LoN w zasadzie pokrywają się - znów - z topką najsilniejszych według rankingów światowych - frakcji więc ich obecność na DMP w takiej liczbie nie zaskakuje. Od średniej na pewno odbija Khorne (głównie dzięki drużynom z Krakowa - w każdej znalazła się jedna armia boga krwi).
Sylvaneci którzy wciąż czekają na oficjalną premierę swojego Battletome zjawili się licznie na swój "ostatni marsz" pod zasady "starego" Battletome. 
Tradycyjnie - mało Destrukcji (ale za to ta która się pojawiła radziła sobie całkiem-całkiem), jeszcze mniej innych, mniej topowych armii.

Wspominałem już o Krakowie prawda? Nie mogę w tym miejscu nie napisać o tym jak bardzo się cieszę, że udało nam się, jako małemu, krakowskiemu środowisku AoSa, wystawić aż TRZY drużyny na te mistrzostwa. 

Nasze "community" może i niewielkie ale ostatnimi czasy mocno nabrało rozpędu dzięki nowym graczom którzy wnoszą entuzjazm i "świeże spojrzenie" na granie. Miks doświadczonych i nowych graczy turniejowych zaowocował trzema krakowskimi ekipami występującymi pod wspólnymi barwami Well of Eternity i Vanheim.pl - DZIĘKI RAZ JESZCZE WSZYSTKIM!

Dla porządku również - wrzucam rozpiski wszystkich "naszych" drużyn: 


Mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie słowo i na kolejne "mastery" będziemy jeździć już w nowym sezonie w "nieco" większym gronie ;) (a i pomysł "mastera" w KRK z rosnącym gronem graczy lokalnych staje się bardziej realny). 

Słów kilka o przygotowaniach "naszego" zespołu (Well of Eternity). 
Przygotowań w zasadzie nie było xD - analizy innych zespołów nie było, statystyk, pomysłu na parowanie nie było, rozważań nad tym kto powinien pojechać jaką armią i dlaczego akurat pojechał taką nie było, rozpoznania agend, przygotowania ich pod konkretne scenariusze i armie nie było....
W skrócie - nie było niczego co w ubiegłym roku zajęło nam przed DMP sporo czasu.  Naszym pomysłem był brak pomysłu i chęć pojechania tym, czym akurat każdy czuł się najpewniej stad taki a nie inny dobór armii w drużynie (który ciężko nazwać optymalnym i w którym próżno szukać szczególnie topowych w chwili obecnej rozpisek).  

Po namyśle stwierdzam, że pojechaliśmy totalnie nieprzygotowani i co za tym idzie nasz wynik (Z BITEW) jest w zasadzie zgodny z tym czego mogliśmy się spodziewać. 
Zakładaliśmy, że Booxi z najstabilniejszą (jak się wydawało) armią wyjdzie z turnieju 4-1 a ja z Uncjuszem jako bardziej "wrażliwe" armie/paringi wyjdziemy 3-2 co powinno pozwolić nam powalczyć o Top 3-5.
Od realizacji tego planu byliśmy o kilkanaście jedynek które Booxi wykulał w drugim meczu w kluczowych rzutach które zaowocowały przegraną bitwy, w konsekwencji zaś meczu. Co za tym idzie - z pewnością nie możemy uznać, że nam "nie poszło", nie wiem jak chłopaki (ale mam wrażenie, że mają podobnie) ale ja byłem więcej niż zadowolony ze swoich gier, Patrycjusz spisał się po raz kolejny jako kapitan i "ten od parowania" bo jak się wydaje parowania mieliśmy bezbłędne (czyli tam gdzie chcieliśmy tam przegrywaliśmy ;) ). Nie pykło po prostu w jednym-dwóch kluczowych momentach co przy takim przygotowaniu do turnieju i tak silnych przeciwnikach nie mogło się odbić na końcowym rezultacie.  
Ostatecznie wyszliśmy Booxi 3-2, Patrycjusz 3-2, Voy 3-2. 9 wygranych na 15 bitew uważam za solidny występ (zwłaszcza w kontekście braku jakichkolwiek przygotowań ;) ). 

Słów kilka o samym turnieju i jego przebiegu.

Graliśmy kolejno:
vs Północne Truskawki
(W) Booxi: Fyreslayers vs Dok
(W) Voy: Khorne vs Slaanesh w Shifting Objectives
(W) Uncjusz: Skaventide vs Nighthaunt

vs Słowiański Wiatr
(L) Fyreslayers vs Idoneth Deepkin
(L) Khorne vs Sylvaneth w Duality of Death
(W) Skvanetide vs  ScE

vs Wałki Przeciwpowodziowe
(L) Fyreslayers vs LoN
(W) Khorne vs FeC w Starstrike
(L) Skaventide vs Skaventide

vs Warsaw Vas Musicorum
(W) Fyreslayers vs DoK
(L) Khorne vs LoN w Three Places of Power
(W) Skaventide vs ScE

vs Nowobierunioki
(W) Fyreslayers vs Tzeentch
(W) Khorne vs ScE w Border War
(L) Skaventide vs FeC

*w razie gdybyście chcieli dowiedzieć się czegoś konkretnego o poszczególnych bitwach - piszcie do nas na priv - >> TUTAJ <<

Nie podejmę się uzupełnienia scenariuszy które grali chłopaki bo cały czas myli mi się kolejność - w razie "W" uzupełnię później. 
Moje bitwy w skrócie - dwa LOSE to: Bitwa z one-drop Sylvaneth Durthu/Alarielle w scenariuszu w którym punktują tylko bohaterowie to auto-lose dla mnie (wkalkulowany ale tutaj niestety "nie pykło" u Boxiego również) więc grałem tylko na Agendy. Drugi to przegrana z Nagashem na drugim scenariuszu w którym punktują bohaterowie (dziwnym nie jest...). Walczyłem, szarpałem ale bez wiary. W zasadzie również - wkalkulowany LOSE ale tym razem wszystko poszło zgodnie z planem i chłopaki ugrali swoje paringi. 
Trzy Win to kolejno: vs Slaanesh. Mieszane uczucia - z jednej strony wiem, że jestem w stanie wyzerować każdą armię Slaanesha dzięki "oddawaniu po śmierci" Blood Warriorów (co niweluje trochę Locus Slaanesha (na 2+ od KoSów przeciwnik bije jako ostatni), z drugiej moje jednostki składają się z modeli o 2+ ranach czyli jestem prawdziwą kopalnią Depravity Points. Tak czy siak - szybka bitwa w której w 2 rundzie przeciwnikowi zostało na stole 4-5 modeli tylko po to by pod koniec bitwy było na nim znów 30-kilka ;). Odparowanie 60 demonetek w jedną rundę zabolało jednak tak, że przeciwnik nie zdążył już nadrobić punktów przywołanymi w kolejnych rundach.

Drugi Win vs FeC. Tu szczęscie się uśmiechnęło do mnie bo po trzech godzinach bitwy wszystko rozstrzygnął jeden rzut na szarżę 9+rr. Doszarżowałem - wygrałem, nie doszarżowem - przegrałem. Doszarżowałem. FeC są zawsze trudnym przeciwnikiem, mobilne, z mocno OP Terrogheistami i summoningiem który sprawia, że zazwyczaj gra się vs 2300-2600 punktów. Ignorowałem smoki/Tgheisty i grałem tylko pod znaczniki, Adam niestety też postanowił tym razem maksymalnie długo ignorować mój główny blob wojowników i przez to w zasadzie niewiele podziałali w tej bitwie. Wojna manewrowa, kontrola stołu, blokowanie i przejmowanie znaczników trwały przez 3h i pomimo mojej znacznej przewagi w połowie gry (20-kilka punktów do 2) Adam był o dosłownie włos i 9" od zwycięstwa. Szacun. 
Trzeci Win vs ScE na 4 balistach, 10 Evo i 4 Fulmi z Gavrim to w zasadzie bajka o tyjm jak wojownicy w pierwszej rundzie wpadli w 4 balisty przeciwnika, przejęli jego znacznik (w Border War) i nie oddali go już do końca bitwy. Trzeba też przyznać, że w tej bitwie przeciwnikowi rzuty nie szły tak bardzo jak Booxiemu w drugiej bitwie. Połączenie szarży i rzutów nie mogło skończyć się inaczej jak tylko stołem dla mnie. 


To kolejny turniej który gram Khornem, drugi w niezmienionej formie rozpiski która wydaje się sprawdzać. Khorn jest mocnym Mid-Tierem moim zdaniem i w tym zestawieniu którym gram spokojnie wystarcza na 3-2 w porywach nawet do 4-1 na masterach. 
Na szybko jak to działa? - CA z Goretide (Bieg 6"+ możliwość szarży, wsparta Bloodstokerem i artefaktem z +1 run/charge) daje opcję szybkiego przemieszczenia 30 Blood Warriorów tam gdzie chcę aby się znaleźli. Prieści z +1 to hit, +1 to save dają im sporo wartości a sami BW odbijają mortale na "6" to save i atakują po tym jak któryś zginie. 
W armii mam jeszcze 1x10 i 1x5 Blood Warriorów - zdziwilibyście się ile dają takie małe oddziały. kontrola stołu, dobicie ciał na znacznik, odbicie go, zasłonięcie się.... Są uniwersalni, wytrzymali i zatrzymają "szarżę lekkiej brygady".
Szybcy i szybko ginący Bloodreaverzy to idealne mięso na szybkie zajęcie znaczników, zascreenowanie, kontrolowanie stołu i wreszcie źródło Blood Tithe.
Skullreaperzy - idealny oddział który nawet puszczony samopas da sobie radę. Trochę ich nie doceniałem ale zmieniłem zdaniem po kilkunastu grach. Dajcie im szansę - ich potencjał mortali i duża ilość ataków sprawiają, że nie musisz się martwić o buffy dla nich. Moga wyjść poza bańki bohaterów i dalej nie tracą wiele. Wytrzymali (4+, 3 rany), odporni na Battleshock... Czego chcieć więcej. 
Wszystko na Batalionie który na Blood Warriorach i Skullrepeaperach pozwala zmniejszyć renda z którym przeciwnik w nich bije o jeden. TO jest mocne ;) 

Słabe strony - brak strzelania (czyli żeby zdjąć coś za linią wroga zostają mi tylko Prieści z 16" na 4+ D6 mortali), brak jakiejkolwiek osłony przed mortalami, brak renda (w całej armii mają go bohaterowie i...Bloodreaversi), słabi i mało mobilni bohaterowie - bardzo ciężko wygrać tą armią scenariusz w którym punktują właśnie bohaterowie... Słaby w porównaniu do innych bogów chaosu i w ogóle innych frakcyjnych przywoływań system summoningu. 

BTW. Jak zwykle - najczęściej przywoływałem 5-10 Bloodletterów, Heraldów, PSY (wygrały 3 bitwę... ;) ). Z abilitek - nie użyłem ANI RAZ walki w Hero phase, najczęściej DP-ki szły na Auto-unbind.
O dziwo - jestem w sytuacji w której nie zamierzam dokonywać jakiegoś przemeblowania w rozpisce - mam ją ograną, znam jej mocne i słabe strony i uważam za skończoną w takiej formie w jakiej jest (co nie znaczy, że za miesiąc nie zagram na 120 Bloodreaversach żeby sprawdzić co da się nimi zrobić ;) )

Co dla mnie (i całego naszego zespołu) najważniejsze - wszystkie nasze bitwy przebiegały w naprawdę fajnej, towarzyskiej atmosferze. Nie było kontrowersji, nie było spin, to był naprawdę dobrze spędzony czas, a to zdaje się ;) w tym hobby najważniejsze. 
Turniej przebiegał sprawnie, serio - widać, że chłopaki ze Szpila wiedzą jak sterować biegiem wydarzeń - koniec bitew, wyniki, rozpoczęcie kolejnych bitew. Dobrze rozplanowana przerwa obiadowa, BARDZO SMACZNE (jak dla mnie ;) ) jedzenie - No muszka nie siada.  W miłej atmosferze After czyli obowiązkowy punkt programu - Naprawdę super, polecam każdemu graczowi udział w takiej imprezie - lepszej okazji do pogrania kilku fajnych gier, poznania sporej ilości podobnych sobie "fascynatów" figurków nie będzie :)

Ja tam bawiłem się świetnie... gdzieś tak do końca ostatniej bitwy.

I teraz będzie ten fragment tekstu który mam nadzieję nie spowoduje szczególnie mocnej gównoburzy, z resztą to mój (Wojtek) jedyny komentarz dotyczący organizacji sędziowania i punktowania na DMP19, więcej nie zamierzam do niego wracać w dyskusjach i wpisach (i podkreślam to raz jeszcze, że jest to MOJE odczucie i MOJE zdanie).
Podkreślam tez, że nie mam żadnych zastrzeżeń do ostatecznych wyników - są poprawne i właściwe. Ich jedyną wadą jest to, że są policzone według moim zdaniem niewłaściwego systemu punktacji który wypaczył rzeczywisty wynik (i o ile w naszym przypadku zmiany były mniej lub bardziej kosmetyczne to w przypadku innych drużyn mogły zaważyć na konkretnym wyniku). 


Sędziowanie a raczej organizacja sędziówki na tegorocznych DMP było zwyczajnie słabe, jak się okazało słabym punktem był również system punktacji i nad tymi elementami trzeba mocno popracować moim zdaniem aby już związane z nimi sytuacje nigdy nie miały miejsca na turnieju "rangi master".
Oczywiście jestem gotowy na odbicie piłeczki w moją stronę w stylu "Rozwiń tabelę, Well na czele to go dupa piecze" ale mimo to - pozostanę przy swoim:
Sposób punktowania, parowania i sędziowania był niedopracowany, chaotyczny i wyraźnie się nie sprawdził.
Do konkretów. 
  1. Obsługa Warscore i Warscore jako system. Ja wiem, że ten system/appka ma swoje fochy i "żyje własnym życiem" ale jeśli w czasie trwania turnieju bezustannie pojawiają się "Poprawione wersje" wyników, paringów, "duble" paringów na kolejną rundę zaciemniające cały obraz parowania i punktowania to nie jest dobrze i może warto zastanowić się albo nad zmianą systemu/appki albo nad lepszym przygotowaniem się do jego obsługi w czasie trwania wydarzenia bo taki obraz obsługi programu mielącego wyniki turniejowe nie buduje zaufania do wiarygodności wypluwanych przez niego wyników. Ogólnie prezentacja wyników to trochę za dużo chaosu jak na mój uporządkowany i lubiący przejrzyste tabelki świat. Przy okazji - może jakiś tutorial jak czytać wyniki, czym są capped, czym są uncapped, co na nie wpływa, zawieszony na stronie ligi, stronie wydarzenia (wiem, była wzmianka w Rule Packu)? Wyniki i "poprawki" o których piszę możecie znaleźć >> TUTAJ << (tak jest - Well na 8 miejscu ;) ). Zdaję sobie sprawę, ze sporo zamieszania wynikało z:
  2. Nieparzystej liczby drużyn co wymusiło wprowadzenia instytucji "BAYa" (a potem już poszło z górki). Tutaj dwie drogi przed nami - albo sztywny capping miejsc na "masterach"  w parzystej ilości albo bardzo mocne dopracowanie i sformalizowanie "BAYa" o którym poniżej:
  3. BAY dla gospodarzy w pierwszej rundzie przyznany z tego co zrozumiałem bez losowania. Słabo, nawet jeśli bierze się pod uwagę, że "Gospodarze wzięli, żeby dać pograć innym". Po pierwsze - wiedząc, że BAY z automatu daje MAX możliwych do ugrania punktów (w skrócie trzy maski do przodu w CAP/UNCAP), to chętnie też bym go przyjął, zwłaszcza w perspektywie dwóch kolejnych gier granych w dusznej, gorącej sali (której przy temp. na polu nie dało się nijak schłodzić i doskonale to rozumiem przy okazji dziękując organizatorom za każda próbę minimalnego chociaż zmniejszenia zaduchu i gorąca). Przyjąłbym go również w ostatniej rundzie bo na drugi dzień wracam do korpo-mordoru i 3,5 h więcej czasu na regeneracje po grze w trudnych warunkach jest na wagę złota (i 3 masek do przodu w turnieju).
  4. BAY liczony jako MAX punktów w kolejnych rundach nie sprawdził się moim zdaniem w tym roku kompletnie i doprowadził do dziwnych sytuacji przy końcowych wynikach (na co wpływ miał również sposób punktowania turnieju i nałożone widełki min-max za rozegrane mecze). IMO, bierzmy przykład z innych - daleko nie szukać 40k. OGÓLNIE WSZYSTKO BYLE NIE MAX za Baya w rundzie innej niż pierwsza.
  5. BAY za wcześniejszy wyjazd z imprezy liczony jako MAX w ostatniej rundzie turnieju. Ja wiem, że to "ludzkie", że skoro ktoś ma daleko do domu, na drugi dzień orze w korpo albo na innej robocie to skoro i tak gra o złote gacie w środku stawki to woli pojechać do domu i jakieś tam punkty dostać ale znów - MAX w ostatniej, 5 rundzie (to nie JAKIEŚ punkty, to kupa punktów) i przy okazji rozmontowanie jeszcze bardziej i tak szwankującego (przez nieparzystą ilość drużyn) mechanizmu parowania nie było najlepszym rozwiązaniem (podobnie było w ubiegłym roku). Czyli znów wracamy do wartości BAY.
  6. Punktacja turniejowa z założonym min-maxem na które nałożył się Bay i wynikającego z tego oraz nakładające się problemy z parowaniem. W skrócie po co dogrywać trzecią bitwę w meczu skoro wynik dwóch w praktyce definiuje jego wynik przy 21-39?
  7. Modelarka - o tym była już mowa w tamtym troku i w sumie jest o tym mowa od lat w każdym systemie. Moja propozycja - MODELARKA awansuje w hierarchii i staje się jedną z wizytówek turnieju. Gracze na 30 min przed pierwszą bitwą prezentują swoje armie na stołach, wjeżdżają flesze, fotki i video które w chwilę potem lądują na streamie/fb/twitchu. Większość armii jest fajnie pomalowana i dobrze się nimi pochwalić a przy okazji mamy okazje ocenić modelarkę i porozmawiać na spokojnie z "właścicielem" (nie w czasie gry), oceniając rzeczywiście WYSIWYG, przygotowanie armii PRZED turniejem do tego turnieju (czy podstawki się zgadzają, czy poszczególne elementy punktacji za modelarkę są spełnione itp. itd.). Wilk syty, owca cała i nie ma problemu z tym, że ktoś pierwszą bitwę grał jeszcze (albo nie) na szarych modelach ale już ostatnią na pomalowanych więc full za modelarkę. Czemu to ważne? Bo ja lubię uczciwie - jeśli ja maluję do 3 w nocy figsy żeby zdążyć i się STARAM to chcę być za to gratyfikowany, jeśli ktoś tego nie robi bo "domaluję se w przerwie" to nie chcę żeby był za takie podejście gratyfikowany. PS. #TakByłoNieZmyślam (a nawet gorzej ale miało nie być gównoburzy).
Tak to wygląda z mojej perspektywy. Takie niedociągnięcia wyłapałem - a nie było to trudne i tak je odebrałem i zrozumiałem - jeśli coś przeoczyłem lub o czymś nie wiem i w rzeczywistości wszystko było "cycuś-glancuś" to zapraszam do dyskusji. 

Żeby jednak nie kończyć dziegciem solą i popiołem. 
Cały weekend był przede wszystkim wypełniony graniem. A granie w figurki jest fajne. A jeszcze fajniejsze na dużych turniejach. A już całkiem super jak gra się z takimi ludźmi z jakimi my mieliśmy przyjemność grać w ten weekend - POLECAM jeszcze raz każdemu kto się waha, aby spróbował wybrać się na turniej Age of Sigmar :)

Na koniec jeszcze - moje osobiste podziękowania dla organizatorów - sorry, musiałem swoje "ALE" gdzieś przelać na klawiaturę bo trochę jednak mi się zrobiło dziwnie patrząc w tabelę (przy czym dziwnie to delikatne określenie). Nie miejcie za złe, bo to raczej w celu i z nadzieją dyskusji która doprowadzi do zmian na lepsze.
Szacun za to, że Wam się chce, że nie gramy na gołych blatach z dykty i kartkach z napisem "wzgórze" i "las" i za wszystkie te rzeczy których normalnie na turnieju się nie dostrzega a które wymagają kupy pracy. 
Zapewne do zobaczenia na kolejnych DMP a tymczasem dzięki i do następnego!
W.

PS. Zdjęcia z wydarzenia są dostępne ... w wydarzeniu na FB >> TUTAJ <<


Warhammer Age of Sigmar | Age of Szpil - Road to ETC I


Cześć,

Dzisiaj “nie taki krótki” opis występu nowego Khorna na Age of Szpil road to ETC
Na turniej dotarła mocna ekipa z Krakowa (Well w sile trzech + Paweł), na miejscu okazało się, że będzie nas nieparzyście (i ostatecznie było chyba 15?) graczy. 
Z armii jakie się pojawiły - całkiem fajny przegląd. Kharadroni, Ironjawz, Sylvaneth, Khorne, Idoneth, Death w kilku odsłonach (bez Nagasha!), ScE w znacznej przewadze nad resztą, Tzeentch, Nurgle, Beastclaw Riders - naprawdę sporo różności - SUPER! 

Zdjęcie podsumowujące dla mnie ten turniej - Vorgaroth vs 3 Bloodthirstery :)

Sam turniej "prawie jak w domu" bo tak się w Szybkim Szpilu czujemy więc nie ma co tracić czasu - przechodzę do sedna..

Scenariusze:

  • Relocation Orb
  • Three Places of Power 
  •  Blood and Glory

Moja rozpiska:

Exalted Greater Daemon of Khorne | Generał, Halo of Blood
Wrath of Khorne Bloodthirster
Bloodthirster of Insensate Rage | Ghyrstrike
                              
Tyrants of Blood - battalion
                                                              
Slaughterpriest | Killing Frenzy
5 Wrathmongers
5 Wrathmongers
                              
10 Bloodreavers battleline
10 Bloodreavers battleline
10 Bloodreavers battleline
10 Bloodreavers battleline
                              
Skull Altar          
1980

Pomysł najprostszy z możliwych – 3 duże demony mają zabijać wszystko na tyle szybko i sprawnie, żeby Bloodrevaerzy mogli w spokoju kampić na znacznikach.
Wrathmongerzy mają pomgać i Thirsterom i Reaversom w zabijaniu (+1 atak, również strzelecki z Wrathmongerów w 8”).  Do tego Slaughterpriest z killing frenzy (+1 to hit dla wybranej jednostki Khorna) stojący obok ołtarza (re-roll modlitw).
Artefakty też nie zaskakują – Halo of Blood jest artefaktem który wymusza wzięty przeze mnie Slaughterhost – Bloodlords. Na szczęście jest artefaktem który i tak by się w armii znalazł i pozwala zaatakować jego posiadaczowi na początku fazy CC, zanim jakiekolwiek inne jednostki zostaną aktywowane. Czyli mój generał, Exalted Greater Daemon zawsze atakuje jako pierwszy (chyba, że przeciwnik również ma jednostkę która atakuje jako pierwsza, wówczas o kolejności ataku decyduje to którego gracza aktualnie grana jest tura).
Drugi artefakt to stary dobry Ghyrstrike. Niby stracił sens na Insensate Rage`u bo teraz AOE mortale odpalają się już tylko na niemodyfikowanym rzucie równym „6” to wound ale z drugiej strony chciałem maksymalnie zwiększyć szanse na te szóstki a najlepszym sposobem na to jest zwiększenie szansy na udane hity. Z Ghystrike trafiam na 3+, z pomocą Slaughterpriesta trafiam na 2+ dzięki czemu kończę z Blodkiem bijącym 5 (6 jeśli w poblizu Wrathmongerów) ataków 2+rr1/2+/-2/D6DMG i każda 6 to wound zadaje 4 mortale wszystkim jednostkom przeciwnika w 8”.
Slaughterhost który wybrałem pozwala mi przerzucać 1 to wound kiedy atakuję bohaterów przeciwnika.
Dodatkowo batalion – Tyrants of Blood – w którego skład wchodzą wszystkie trzy Bloodthirstery pozwala mi po aktywowaniu w walce pierwszego zaatakować wszystkimi pozostałymi poza kolejnością aktywacji.
Oczywiście tworzy to świetne CCCombo z artefaktem Halo of Blood na generale. W skrócie – On zawsze atakuje pierwszy zatem pozostałe Bloodthirstery również zawsze atakują pierwsze.

Scenariusz 1
Relocation Orb – najdziwniejszy ze wszystkich scenariuszy AoS. Kompletnie losowy ruch scenariusza sprawia, że pozornie wygrana bitwa zamienia się w farsę kiedy znacznik postanawia uciec o 24+” w stronę armii przeciwnika i tam już zostać na stałe. Cóż – „dobry generał by to przewidział” i takie tam. Ogólnie scenariusz grany na turniejach w Polsce bardzo rzadko – właśnie z powodu tej kompletnej losowości.
Bitwa pierwsza to „challenge” vs Khorne Marka który specjalnie na ta okazję przytargał ze sobą kilka kilogramów żywicy z której odlany jest Vorgaroth the Scarred i jego Chaos Dragon.
Trzeba od razu uczciwie przyznać, że po pierwsze – smok na żywo robi OGROMNE wrażenie i przytłacza każdy inny model na stole (nawet jeśli jest to Anggrath również z Forge Worlda). Po drugie zaś – armia oparta na smoku jest fluffowa, świetna i w ogóle ale ma spory problem który najkrócej mówiąc można zdefiniować tak, że smok zabiera 1200 punktów i niewiele zostaje na resztę armii.



W największym skrócie – Marek skończył rozstawienie pierwszy, pozwolił mi zacząć, wiedząc, że nie mam szans na szarże w pierwszej turze. W związku z tym przesunąłem całość armii ku środkowi stołu aby przejąc znacznik na środku jak największą ilością modeli (i Bloodkiem z Ghystrike który dodaje sporo do tej liczby – liczy się za 20 modeli w tym scenariuszu). Popełniłem tutaj jednak mały błąd – przesunąłem go o 0,5” za blisko screenu w związku z tym smok z jego 3” atakiem mógł do niego sięgnąć. Taki był plan bo smok przesunął się w zasięg szarży (6-7”) obok niego śmiało pomykał Mighty Lord of Khorne (dający teraz re-roll szarż unitom w 16”). Do tego smok się zbuffował (rr hitów z Warshrine (zdaje się, że nie udało mi się unbindować Daemonic Power z Sorcerer Lorda więc tego nie miał). Reszta armii ostrożnie do przodu – aby tylko dalej wspierać smoka.
Plan się posypał kiedy smok postanowił nie dojechać do mnie w tej szarży na 6-7” z przerzutem dzięki czemu w pierwszej rundzie bitwy w której na stole były trzy blodki i smok chaosu jedyną walką jaka się zadziała było starcie dwóch dziesiątek reaversów – mordercy zdjęli sobie chyba po jednym modelu. 

Runda druga i znacznik ucieka bardziej w moją stronę. Co ważniejsze wygrana INI, nie oddaję bo może i znacznik wtedy dla mnie warty 3 punkty ale raczej nie będę miał go czym zająć jak we mnie wpadnie smok. Przesuwam co mogę w stronę znacznika, resztę w kierunku smoka – musi zejść bo będzie źle, nawet osłabiony dalej bije piekielnie mocno z topora (3+/3+/-2/2 DMG).
Problem jaki miałem to to, że na środku było już bardzo ciasno a nie udalo mi się pozbyć blokującej mnie najbardziej dziesiątki reaversów. Mocno ograniczone możliwości ruchu skończyły się tym, że na smoka zaszarżował Exalted i Insensate Rage, Warth nie dał już rady (szarża na 10+”) (BTW. Wcześniej strzelając dwa razy z Flaila nie zadał niestety żadnej rany… a mógł wbić 12 :/).
Exalted kompletnie zawiódł – wbił (po save smoka) 3 rany. Na szczęście trochę lepiej poszło Inesnate Rage – 2x6 na woundach = 8 mortali. Niestety efekt nie był porażający – Marek dobrze savewował i ignorował rany (Warshrine znów), ogólnie w smoka weszło zdaje się 22 ran, kilka w Mighty Lord of Khorne i Shrine. Później było już niestety tylko gorzej. Smok się odpalił – nawet z 22 wbitymi ranami zjadł oba szarżujące na niego Bloodthirstery i w zasadzie byłoby po grze gdyby nie scenariusz.
W swojej turze Smoczydło podleciało do screena z reaversów i stojącego przy nich WoKThirstera, reszta poleciała na znacznik. Smok oczywiście zjadł znów co tylko mógł, wyparował Thirstera, screen, gdzieś po drodze zgubiłem też 5 wrathmongerów – pewnie pod jego lewą łapą.  Pozostałe walki bez większej historii.
Na ten moment na stole miałem Slaughterpriesta, 30 Reaversów, 5 Wrathmongerów xD...

...Po czym rzuciliśmy na znacznik który znów postanowił oddalić się od smoka i wszedł jeszcze głębiej w moje terytorium.
Żeby było śmieszniej – przegrałem INI. Smok zjadał dalej co tylko mógł  (Slaughterpriesta akurat zastrzelił. One Shoot in da fejs) a ja po prostu robiłem kolejne kreski screena żeby go zatrzymać (bo udało mi się w pozostałych combatach po tej rundzie ubić Shrine i Mighty Lorda).
W czwartej rundzie przywołałem sobie jeszcze jednego Wrath of Khorne Thirstera tylko po to, żeby trzymał znacznik. Ostatecznie smok nie dopchał się do znacznika a w ostatniej, finałowej potyczce udało mi się ściągnąć go do zaledwie dwóch ran (z 30! W dodatku miałem go w garści, wystarczyło rzucić na D3 które miałem te niezbędne 5-6…. Rzuciłem za mało. J ). W odpowiedzi Smok stratował czwartego i ostatniego Thirstera.
Ostatecznie smok sam jeden (bo jak podliczyliśmy tylko smok zabijał w tej bitwie) wbił mi Table`a ALE dzięki znacznikowi który całą grę uparcie przed nim uciekał okazało się, że Scenariusz dla mnie, czyli do przodu. 

- Smok jest absolutnie straszny jeśli się go zbuffuje. Dzięki KW Mortal działają na niego wszystkie triki Warshrine (rr hit, ward save), do tego Sorc z rr 1 to hit, to wound, to save, do tego Priest z +1 to save i robi się nagle save 2+ rr1/6++ na 30 ranach.
- Smok ma tak dużą podstawkę, że nie łapie się na buffy od Bloodsecratora i Warthmongerów – zwyczajnie nawet kiedy stoją base to base – podstawka smoka ma więcej niż 8” :D
- Wyszło dziwnie bo Smok, przez mój błąd powinien już w pierwszej turze móc zabić Inensate Rage`a (który wbił mu najwięcej DMG), z kolei Warth strzelający do niego mógł i powinien jednak jakieś DMG też mu wbić. Ostatecznie jednak Bestia okazała się zbyt wyporna dla mnie
- Klimat! Jeden model ściągnął mi ze stołu 2000 punktów!
- Scenariusz! W każdym innym przegrywam (a i ten wygrałem trochę jak Polska z Łotwą - bardziej czuję baty niż zwycięstwo).


Scenariusz 2
Three Places of Power. Kolejny oryginał z najstarszej serii scenariuszy. Trzy znaczniki na stole które kontrolować mogą tylko bohaterowie.
Scenariusz dla mnie wydaje się wymarzony – moi bohaterowie nie dość, że mają po 14-20 ran to jeszcze są szybcy, latają i biją mocno a do tego z bonusami vs bohaterowie przeciwnika (bo Slaughterhost).
Walczę z Pawłem na Legion of Blood. Trochę klasyki czyli VloZD z Eteralem, 60 Grimghasów, Necros, trochę chainraspów i bonus czyli Lady Olynder + Guardian of Souls.
Mam mniej dropów – wbijam się thirsterami na znaczniki, staram się osłonić i zawęzić możliwość dostawienia się do nich przeciwnika Bloodreaversami ale niestety – są za wolni (czyli zamiast screena mam trochę osłoniete boki thirsterów – no słabo, nie powiem). Wrathmongerom udaje się dobić za blodki więc wiem, że +1 atak zapewniony.
Paweł na pełnej wbija we mnie co się da. Odpowiednio – Insensate dostaje na twarz 30 Grimów z Vanhelem (nie udało mi się unbindować nawet z +2 wratha :/ ), Exalted VloZD i 20 (chyba) Chainraspów, Wrath kolejna 30 xD Grimów.


Odpalam się pierwszy Exalted ale coś się zacina no i eteral działa. Exalted nie zabija smoka, wbija mu jakieś 9 (chyba ran) ale to zdecydowanie za mało. Następna aktywacja – Insensate Rage. Ten bije po Grimach, odpala się na mortale – wbija 4 w smoka – zostaje na jednej! Grimów nawet nie liczę bo wiem, że wstaną. Zabiłem ich trochę ale horda 30 z odpornością na renda i 6++ boli.
Ostatni bije wrath ale to kompletny niewypał – kilka dosłownie Grimów spada. Paweł odpala Grimów vs Insensate – z Guardianem za plecami biją 4+/2+/-1/1 i jakieś ok. 40 ataków (2” zasiegu…) wbijają mu 9 ran z pierwszej aktywacji ale wtedy widzę, że po pile-inie weszli w 3” od Wrathmongerów za Blodkami. Pile-inuje iloma się da do smoka – dwóch atakuje i wbija mu tą jedną (ostatnią) ranę. Ok., myślę – pograne.
Grimi vs Wrath też dają radę – spada kolejne kilka ran. Na koniec druga aktywacja Grimów vs Inesnate – oczywiście go zdejmują.
Dobijam jeszcze Reaversami gdzie mogę coś tam ubijam. Kilka grimów spada jeszcze z Battleshocków ale to wszystko nieważne – Żaden duszek nie scoruje.
INI 2 przegrywam, z magii i strzelania tracę kolejnego Blodka ale dalej jest korek i nic nie wchodzi na znacznik. Ja dobijam chainraspy walczące z Exalted i zwalniam go z combatu przed swoją turą co jest kluczowe (i to, że wrathmongerzy z Reaverami trzymają w combacie dalej oba unity grimow.
W swojej turze trochę się tasuje, uciekam, robię screeny, żeby utrudnić podejście pod Exalted. Przywołuję Blood Throne (wytrzymały bohater), kasuję ze strzelania Guardian of Souls i … jest po grze. 

Necromanta jest za daleko i po drodze ma Exalted (duża podstawka sporo pomaga w takich sytuacjach ;) ), zostaje Olynder która nadal nie ma jak podejść na znacznik bo biją się na nim grimi, reaverzy i bloodreaverzy. Ja nadal scoruję znacznik Exalted którego nie bardzo ma co ubić (bo screeny). Liczymy, patrzymy na szybko co się może zdarzyć ale wychodzi nam, że niewiele. Scenariusz dla mnie, punkty rozdzielone i przede wszystkim – trochę dłuższa przerwa (granie w zasadzie bez przerwy przez prawie 5  godzin męczy :) ).
- Eteryczność vs takie duże bestie jak Thirstery robi jednak ogromną robotę (mało ataków ale za to mocnych, na duszki tymczasem lepiej dużo ataków mieć). Ledwo ubiłem smoka (z drugiej strony – to jednak rzadki widok żeby 3++ z 14 ranami spadało w pierwszej rundzie CC) a o grimghastach nawet nie wspominam.
- Pile-in. To diablo istotne jak i gdzie się dostawiać –tutaj niby nic się nie stało – dzięki pile-inowi grimów którzy wciągnęli tym Wrathmongerów w combat mogłem pile-inować nimi do smoka i go ubić zanim cokolwiek zrobił – pytanie jak wiele mógł wbić ran Exalted – bo że zginąłby w następnej CC fazie to było już pewne.

Scenarusz 3.
Blood and Glory. Też już klasyka. Cztery znaczniki ale żeby wygrać trzeba kontrolować więcej niż przeciwnik. A najlepiej wszystkie cztery w okolicach 3 rundy (jaaaaasne, potrzymaj mi piwo).

Najdziwniejsza bitwa turnieju . Szczerze mówiąc do teraz nie wiem co się wydarzyło (to znaczy wiem xD ale kompletnie tego nie rozumiem).
Scenariusz dla mnie średni ale za to przeciwnik z ciężą dla mnie armią. Hurricanum, 4 balisty, Lord na drakocie, dwóch dracothianów, knight-venator (stworzony do polowania na takie bestie jak te Thirstery). No ogólnie gunline na który musiałem szarżować żeby coś zrobić (a przynajmniej tak mi się wydawało).
Pierwsza runda to przesuwanie screena jak najdalej od moich Bloodthirsterów. Cel był prosty – jak najbardziej odepchnąć balisty przeciwnika (które wraz z 2x5, 1x10 liberatorów były oczywiście w Azyrze). Bieg nawet, nawet poszedł, chłopaki wyrwały do przodu a Blodki zostały z tyłu.
Przeciwnik zdesantował balisty – wszystkie w jednym rogu stołu, tuż obok stojącego na samym kraju stołu Hurricanum (i za jebitną skałą przysłaniającą połowę pola widzenia). Venator z pomocą balist zdjął Insensate Rage.
R2 i dylematy – mogłem zaszarżować Exalted na blob liberatorów, balist i hurricanum ale na pewno nie zabiłbym wszystkiego a zapewne stracił go w odpowiedzi. Dlatego zaryzykowałem – podszedłem tylko reaversami i jednymi wrathmongerami na odległość szarż, Exalted wycofałem prawie na środek stołu (musiałem pamiętać o tym, że w Azyrze siedzi cały czas 20 liberatorów którzy tylko czekali żebym odszedł od swoich znaczników). Na drugiej flance pchałem do przodu kolejną dychę Reaversów, wrathmongerów i WoTThirstera.
Szarże wypaliły, dobiegłem do balist i liberatorów co dla mnie było kluczowe – mogły teraz strzelać tylko do CC a akurat reaversów mogłem tracić. Nabiłem kilka ran, dostałem kilka w odpowiedzi ale ogólnie bez zaskoczeń – nic się nie wydarzyło.


Przeciwnik w swojej fazie odważniej ruszył na drugiej flance – dracothy razem lordem podjechały pod wrathmongerów i reaversów na drugiej flance, z combatu wyszły zgodnie z planem dwie balisty, za plecami walczycych z katapultami plew spadli liberatorzy (zmniejszając tym samym zagrożenie desantem na moje plecy  a przy okazji postępując zgodnie z planem – gdyby zaszarżowali na 10 reaversów na znaczniku wpadłbym w nich Exalted z 6” pile in i wyzerował ich i tak) dracothy coś tam postrzelały ale tez bez szału po czym wjechały w to co miały przed sobą.
I w tym momencie nastąpił punkt zwrotny w grze. Mój przeciwnik zapomniał strzelić katapultami.
Na pytanie czy możemy wrócić odpowiedziałem, że niestety ale nie. Zrobiło się najpierw zamieszanie a potem klimat siadł do tego stopnia, że przeciwnik chciał się poddać.
Coś tam jeszcze powalczyliśmy ale Dracothy okrutnie skrewiły – dosłownie parę ran wbiły, trochę lepiej zawalczył Lord ale na stole dalej stał jeden Wrathmonger z którym walczyli. Przy blobie bez zmian – balisty które nie uciekły i nie strzeliły walczyły dalej z moimi plewami powoli ich wycinając ale dalej były zblokowane w CC. 

Kolejna runda okazała się już ostatnią. Uciekłem z walki z Dracothami moją 10 reaversów – wprost na niestrzeżony znacznik przeciwnika, Wrath of Khorne dzięki wrathmongerowi wbił 2D3 mortali Lordowi na Drakocie zabijając go, zdjął jeszcze jednego dracotha (okrutnie słabe rzuty na DMG po mojej stronie) i…. przeciwnik się poddał.
Wynik na stole był taki, że kontrolowałem 3 znaczniki ale w zasadzie nic nie zabiłem (Lord, 2xDracothy i chyba wybór liberatorów). Gra moim zdaniem była spokojnie do ugrania przez ScE ale nieporozumienie z drugiej fazy strzelania mocno zaważyło na decyzjach.
Scenariusz dla mnie – 3 bitwy do przodu.

- Khorne na gunline – jak mogło się to skończyć? To jeden z tych najgorszych paringów. Balisty mogą spaść wszędzie już wtedy, gdy będą wiedzieć gdzie znajdą się moje Thirstery. Nie mam jak się przed nimi zasłonić. Przeciwnik popełnił błąd grając „po krasnoludzku” i bunkrując się całością praktycznie armii w jednym rogu. Ja po prostu przeszedłem na druga flankę na której stały trzy modele.
- Fair Play – ilu grających, tyle zapewne opinii o tym, czy powinno się w ramach fair play i „grania o złote gacie” cofać akcje ale to zawsze problematyczne i stawiające obu graczy w dość niezręcznej sytuacji.

Ostatecznie zająłem 2 miejsce na (chyba) 15 grających. Wyprzedził mnie (znów chyba) małymi punktami  AGENDAMI Adam z – a jakże – Sylvanethami.
Tak czy inaczej grało się bardzo przyjemnie tym nowym, „okrutnie znerfionym” Khornem. Latanie po stole trzeba dużymi monsterami jest całkiem fajne chociaż tak naprawdę w żadnej z bitew nie pokazały pełni możliwości:

  • w pierwszej rundzie biły się tylko ze smokiem – nie zabiły go a on zjadł je i nawet nie poczuł niestrawności
  • w drugiej biły się z eterycznymi duszkami które z zasady połowią DMG swoim sv
  • w trzeciej w zasadzie nie doszły do walki


Nie użyłem ani raz abilitki Exalted która pozwoliłaby mi się pile-inować na 6”, tylko raz użyłem aktywacji przed innymi jednostkami w turze przeciwnika i w zasadzie tylko trzy razy przez wszystkie bitwy skorzystałem z abilitki Tyrants of Blood.
Rozpiska ma swoje bardzo mocne ale i słabsze strony, na pewno będą ją jeszcze modyfikował ale chyba na chwilę zostanę przy Khornie – właśnie przez sporą radość z gry jaką daje.

Na koniec jeszcze kilka słabych fotek
 

































Dzięki i do następnego!
W.