Cześć,
Dawno mnie nie czytaliście prawda? Well najpierw zwolniło tempo publikacji a potem po prostu zamilkło bez uprzedzenia i powodu. Ot, zwyczajnie odczuwałem coraz mniejszą potrzebę na przelewanie tutaj swoich hobbystycznych zmagań, z drugiej zaś strony, środowisko AoSa w Polsce okrzepło i wydaje się, że sporo treści jakie tutaj się ukazywały jest już po prostu niepotrzebna. Grupa Well jakoś nie podjęła wyzwania i tak to blog sobie zgasł - większa część środowiska nawet nie zauważyła kiedy.
Przez ten czas blog ewoluował i rozwijał się będąc odzwierciedleniem rozwoju mojego (a potem już nie tylko mojego) hobby, jednak pewne rzeczy się na nim nie zmieniały. Wciąż był miejscem gdzie dzieliłem się z Wami tym co robię, myślę, planuję w temacie grania w Age of Sigmar. Był MOIM miejscem w którym nikt nie mógł mi dać bana ani prosić o to bym o czymś nie wspominał albo opisał coś inaczej. Jeśli się to komuś podobało - zostawał, jeśli nie szedł sobie gdzie indziej. Liczę, że tak będzie dalej.
Dyplom i "nagroda" w jednym za best alliance czyli coś co mnie zdecydowanie striggerowało do napisania tego wpisu. |
Well będzie istniało dalej, mam nadzieję starczy mi pary aby znowu napędzić siebie i małą grupę osób która skupiła się wokół tego projektu by znowu ruszyć z nim do przodu. Wiecie jak jest - póki lokomotywa się toczy - jest ok. Jeśli stanie, to ruszyć z miejsca jest bardzo, bardzo ciężko.
Dzisiaj jednak, po tym przydługim wstępie, chce wykorzystać to miejsce jeszcze raz do tego do czego je stworzyłem, zanim stało się miejscem w którym szukaliście cccombosów, taktyk, nowości, artworków i całej reszty dziwnych rzeczy które tutaj się pojawiały, a które dotyczyły hobby ale nie MNIE w tym hobby.
Podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat jednego jego elementu.
Opiszę swoje wrażenia z ostatniego turnieju klasy "master" - General's War Team Tournament.
Rozpiski, nasze taktyki i plany, jak mam nadzieję - opisze Patrycjusz w osobnym wpisie, który już teraz mogę polecić, znajdziecie go (kiedy już się stworzy >> TUTAJ <<.
Ja skupię się na tym jak mi (ale w sumie i ekipie Well) grało się w Pruszkowie. Zaryzykuję znowu, bowiem ośrodek krakowski przygotowuje się powoli do organizacji pierwszego turnieju klasy master w marcu a to co znajdziecie poniżej będzie niczym więcej jak ustawieniem sobie samemu poprzeczki na pewnej określonej wysokości. Po części właśnie taki jest tego cel. Po części jednak jest to wyraz tego co nazbierało się przy okazji wyjazdu do Pruszkowa.
Ok., wstępniak przydługi więc czas na konkrety bez ozdobników.
Turniej zanosił się na ten NAJ. Największy, najlepiej przygotowany, najbogatszy, najprofesjonalniej "transmitowany". Liczba graczy musi robić wrażenie - 21 zespołów, łącznie 84 graczy (w tym goście zza granicy), do tego oczywiście osoby towarzyszące i tabory ;), organizowany przy okazji większego eventu, blisko Warszawy, przez ludzi którzy niejeden turniej - jak zrozumiałem - już organizowali. No myślę - jak do tej pory do Wawy raczej nie zawijałem zbyt często tak tym razem nie ma bata - jadę.
Pojechałem nie sam. Ośmiu nas było tych grających a i jakże cenne wsparcie logistyczne na miejscu dzięki Leo i Celinie mieliśmy. Zacna ekipa w dwóch słowach. Pomni specyfiki masterów nasza ekipa, "Stare Well" czy jak je tam zwać przyjechała na całkowitej wyjebce jeśli chodzi o wyniki. Bez żadnych oczekiwań w stosunku do drabinki turniejowej i bez najmniejszych nawet aspiracji wynikowych. Miała być dobra zabawa, gry bez napinki, sporo integracji a przy okazji zgarnięcie tego po co nikt inny się nie schylił.
Z naszej strony wyszło chyba dobrze. Gier zagraliśmy cztery (bo BAY), bawiliśmy się wszyscy przy nich lepiej niż dobrze, ludzi poznaliśmy świetnych, a tych których znaliśmy, poznaliśmy jeszcze lepiej przy stole i to nie tylko tym z figurkami.
Podstawowe więc założenie wyjazdu spełniliśmy na 105%. NAPRAWDĘ ŚWIETNIE SIĘ BAWILIŚMY.
Powiem Wam dlaczego - bo nie wyniki był najważniejsze i bo nie sam turniej był najważniejszy (a przynajmniej nie jego zasadnicza część - rywalizacja o podium itp.). Wiem, niektórzy powiedzą - no jak dla wszystkich - ale ja patrząc po niektórych grach mogę długo dyskutować o tym co dla kogo w rywalizowaniu turniejowym jest najważniejsze (i nie, nie będą to punkty za modelarkę czy best play).
Gdyby jednak odrzucić aspekt "towarzyski" tego turnieju i oceniać organizację (tam gdzie się z nią spotkałem), z mocnego 10/10 zjechalibyśmy na jakieś 3/10.
Organizatorom oczywiście dziękuję. Należy się to każdemu kto poświęca swój czas na to aby inni mogli oddawać się swojemu hobby. Organizowanie czegokolwiek jest zawsze trudne i wiąże się z jakimś poświęceniem, jednak oka na niedociągnięcia tego turnieju przymykać nie zamierzam, tak jak nie robiłem tego nigdy wcześniej za co Well punktów u ich organizatorów bynajmniej nie zyskiwało (ale spokojnie - będzie okazja, mam nadzieję - do rewanżu i przejechaniu się po nas za Kraków 2020).
Co mi się nie spina? Organizacja mi się nie spina. Trochę bylejakość, trochę niedoróbki, trochę dziwnych braków których nie spodziewałbym się po takim turnieju, takim budżecie jaki udało się pozyskać z wpisowego (360 zł/zespół w przedpłacie i 400zł/zespół po terminie wpłat) i (zapewne) od sponsorów.
Na wstępie co mi się podobało? To, że orgowie znaleźli naprawdę fajną miejscówkę - blisko Lidla czy innego owada, w pobliżu stacji benzynowej, ogólnie dobrze położoną, dobrze naświetloną, przestronną salę i miejsce w ramach szerszego konwentu gier.
Czego zabrakło albo co mi się nie podobało? Niestety - tego będzie więcej. W kolejności nie od ważności a w kolejności zauważania.
SALA – spoko, tak jak pisałem, śmierdzieć nie śmierdziało bardziej niż na innych, światło ok., z głośnością nie było problemu bo nagłośnienia nie było (o tym za moment). Pod oknami pizgało trochę złem i mrozem ale od czego bluzy i kurtki.
SĘDZIÓWKA – A raczej kontakt sędziówki z graczami. Albo jak kto woli - nagłośnienie. Darcie się przez cała salę z informacjami jest słabe w 2020 roku. Mamy mikrofony, mamy megafony, mamy wuwuzele, cokolwiek, bez tego było zamieszanie a ja połowy komunikatów nie słyszałem po czym latałem na sędziówkę dowiedzieć się o co chodzi tym razem. Pracy sędziów nie mogę ocenić bo sędziego nie wołałem. Albo tejblowałem albo zostałem stejblowany i za dużego pola do dyskusji i kłótni nie było.
Zastrzeżenia jakieś słyszałem ale to już musieliby konkretni gracze z konkretnymi sytuacjami się wypowiadać - jeśli macie takie przykłady to nie bójcie się nimi dzielić - ale raczej pod wpisem na FB. ;) BTW. Szkoda, że nie było czasomierza który by pokazywał upływ czasu rundy (standard już na turniejach).
Oddzielne kilka słów do podawania wyników. Dalej mamy wszyscy problemy z aplikacjami zliczającymi i prezentującymi wyniki. W Pruszkowie szczególne widoczne kiedy paringi na rundę czwartą poznaliśmy … 15 minut przed tą rundą czyli na drugi dzień. Do tego liczne błędy przy wpisywaniu do aplikacji zgłoszonych wyników. Naprawdę – to stresuje kiedy nie dość, że musisz ugrać wynik na stole to potem jeszcze musisz pilnować i niemalże wisieć nad sędziami aby poprawili błędnie wpisane wyniki. Aplikacja musi być sprawdzona a przed większym turniejem warto sobie zrobić stress-testy i zasymulować turniej na więcej niż 15 osób w formacie jaki organizujemy. Błędne wyniki w appce wprowadzają mnóstwo niepotrzebnego zamieszania. Nie wiem jak to tam wyglądało, kto był w zespole organizatorów za to odpowiedzialny (trochę chaosu chyba wśród samych orgów było z tym) ale zdaje się, że ostatecznie wyniki przed ogłoszeniem wpisywał Piotrek Kurkowski - szacun :)
TACKI DO PRZENOSZENIA ARMII - Niby standard, niby nic wielkiego, niby nie powinienem narzekać - ale to już wprowadzamy u nas na lokalach nawet gdzie poruszamy się obrębie pomieszczenia wielkości pokoju. Tutaj była sala gimnastyczna. Szkoda, że takiego drobiazgu zabrakło.To kosztuje grosze - nawet jeśli się kupuje 100 (albo nie nawet a JEŚLI kupuje się to w hurcie). Sprawne przenoszenie armii jest ważne a nie każdy targa ze sobą ładną i klimatyczną TABLICĘ do transportu figurek między stołami.
STOŁY – Tereny - nierówne. Albo patelnia bez ani jednego blokera LoS albo z gigantycznym monolitem/wieżą wypaczającym wynik gry i bardzo nań wpływającym. Pierwsze stoły broniły się wizualnie, reszta już niekoniecznie.
predefiniowane tereny miały też nie kolidować z terenami frakcyjnymi i szerzej ze znacznikami na stołach - no więc z mojego oglądu i rozmów wynika wprost, że to się nie udało i często zmieniało to wynik bitew.
Maty – na niektórych stołach były nie te do których wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni tylko …jak je określić… „cienkie, materiałowe płachty”. No test był, odbył się i jak dla mnie nie przeszły go (tutaj protip dla kupujących takie cosie – nie polecam). Są za cienkie, materiał za lekki, nie trzymają się powierzchni blatu (albo ławek na których leżały w Pruszkowie) a więc przesuwają się, marszczą w momencie kiedy jedziemy po nich oddziałem, kiedy opieramy się, kiedy mierzymy (zabawna sytuacja zasłyszana – mierzą szarże raz, mierzą szarże drugi raz, mierzą szarżę trzeci raz – za każdym razem inaczej mierzyli bo inaczej mata była naciągnięta). ;) Na plus miejsce przy stołach – nie trzeba było się pośladami ocierać o kolegę z tyłu. PS., tak przyczepię się do tego – NIE BYŁO NUMERACJI STOŁÓW - serio, ja wiem, że pewnie jakaś logika w ich ułożeniu była ale kiedy wbijasz na salę to nie chcesz kombinować i pytać 5 osób który to stół, chcesz iść do swojego wyciągnąć figsy i zacząć na nim grać. Jedna kartka z jedną cyfrą..
ŻETON. Dostaliśmy jako gracze jeden ŻETON (organizatorzy - możecie mi powiedzieć jaką wartość dla gracza AoS ma JEDEN żeton/znacznik?). Szkoda, że zabrakło miarek, liczników punktów, czegokolwiek przydatnego do czego zdążyliśmy się jednak przyzwyczaić przy okazji innych turniejów.
OBIAD – czyli w moim przypadku rozgotowane ziemniaki i kotlet BEZ surówki, sałatki, nawet ogórka, spóźnione o pół godziny, jedzone na kolanie bo już graliśmy). Nie wiem jak wrażenia smakowe tych którzy zamówili inne opcje (ponoć lepiej wyszło), ale mnie ten obiad ani nie nasycił ani nie porwał. (szacun dla burgerów na Dzbanie). A, do obiadu był soczek, jedyny napój serwowany "w ramach all inclusive" na turnieju. Przy okazji...
WODA/KAWA/HERBATA na miejscu – BRAK. Ale naprawdę? BRAK? Nie udało się dogadać ze szkołą? Organizatorem całego eventu, czy po prostu niech giną? Czemu na imprezie zabrakło czegoś tak trywialnego a zarazem potrzebnego? Nie przypominam sobie szczerze mówiąc innego turnieju tej rangi BEZ WODY (w kontekście tego o herbacie i kawie można pomarzyć).
Kwestie SANITARNE – toaleta koedukacyjna w pobliżu Sali gier na 80+ graczy, osoby towarzyszące, odwiedzających, i inne zbłąkane dusze. Jak sądzicie, jak to się mogło skończyć? Zwłaszcza kiedy frekwencja gwałtownie rosła w momencie przerw pomiędzy grami? Ja na przykład odwiedzałem pobliską stację benzynową (i wiem, że nie tylko ja bo paru graczy tam spotkałem, pozdrawiam ekipę orlenową, "dwójeczka", hotdog i lecimy na kolejną grę, co nie?). Kolejki na Orlenie mniejsze za to papier toaletowy był, bo w tej na miejscu było z tym krucho (ręczniki papierowe do wytarcia rąk to zaś w pierwszym dniu luksus absolutnie nieosiągalny). Toaleta dodatkowa "gdzieś była". Była ponoć większa. Nie wiem, nie widziałem, pewnie gdybym jakieś oznaczenia zobaczył to bym trafił i coś więcej powiedział.
NAGRODY – W rules packu jest informacja o nagrodach za konkretne osiągnięcia na turnieju. Może zabrzmi to jakbym na turnieje jeździł po nagrody (oczywiście, że tak) ale dobrze by było gdyby organizatorzy na etapie konstruowania schematu nagród zaznaczali CO MOŻNA WYGRAĆ za dane osiągnięcie. Szczerze mówiąc jako zespół czujemy się delikatnie mówiąc MOCNO ZAWIEDZENI formą wyróżnienia jaką otrzymaliśmy za podjęcie wyzwania i przyjazd na turniej na najmniej popularnym grand aliansie (nawet przygotowani na rywalizację z podobnymi nam wariatami).
W tym miejscu jeszcze raz - nasze "wyróżnienie":
No więc, największy turniej jak do tej pory w Polsce nagrodami raczej nie stał. Może i pierwsza trójka była zadowolona ale pozostali, nawet z pierwszej dziesiątki to już raczej słabiej. My za 17 miejsce (hehehe, już ponoć osiemnaste bo jednak jakieś zmiany nastąpiły w punktacji - ekipę która nas przeskoczyła pozdrawiamy) zgarnęliśmy trzy
PS. z nagrodami wiąże się jeszcze jeden nasz mały zawód - jechaliśmy po Kill Pointy. Pal sześć z nagrodą za nie ale z moich doświadczeń wynika, że to na tyle istotna statystyka, że zwycięzca w niej JEST WYCZYTYWANY na koniec turnieju. Miły ukłon w stronę tych co nie kalkulują czy im się opłaca zaszarżować czy nie. Szkoda, że i tego zabrakło w przypadku GWTT.
BEST GENERAL - małe zamieszanie jeszcze na koniec z Best General, wyczytanie nastąpiło, tyle, że z błędem. Nie wiem ile osób ogarnęło ostatecznie, kto był najlepszym generałem na tym turnieju bo na stronie wydarzenia nie ma o tym wzmianki a szkoda bo wypadałoby jednak parę słów napisać podsumowania (mamy środę kiedy to piszę).
OSTATNIE MIEJSCE - Nagroda nie dotarła na czas a chłopaki pojechały do Czech. PS. co było za ostatnie miejsce? Tutaj była kumulacja - nie dość, że nic nie było słychać to jeszcze zamieszanie więc w sumie już nic nie wiem na ten temat.
Widzicie to? Rozumiecie chociaż trochę?
Dla mnie to obraz chaosu i bylejakości. Część tych zastrzeżeń to absolutne drobiazgi które dałoby się wyeliminować w ciągu kilku godzin. Części dałoby się uniknąć na etapie przygotowań.
A tak skończyło się - w moim przypadku - srogim rozczarowaniem i poczuciem robienia czegoś trochę "na odwal się".
Tak, dyplomu za ten Best Alliance nie odpuszczę bo to taki Żenek tego sezonu na razie.
Nie wiem, może inni by nad tymi przeszli do porządku, machnęli ręką i poszli dalej ale ja jakoś nie potrafię.
Odczucia jakie zebrałem od innych - jeszcze na miejscu były dość podobne, jak zwykle, raczej nikt się nie wychyla, bo po co "gównoburzę" kręcić - ja tam jednak stoję na stanowisku, że lepiej wywlec to teraz żeby na przyszłość było lepiej (da się, naprawdę sporo już się zmieniło w organizacji turniejów, naprawdę idziemy ku lepszemu, nawet jeśli czasem gdzieś się wyłożymy jako całe środowisko).
Jak zwykle - niezależnie od tego czy się zgadzacie czy się nie zgadzacie z tym co tutaj napisałem to oczywiście - dyskutujmy, chętnie poznam Wasze zdanie na poruszone przeze mnie zagadnienia. Chętnie poznam też sugestie tego co można generalnie robić lepiej na takich turniejach (takich w sensie dużych i coraz większych). Wyzwania przed organizatorami w związku z tym też coraz większe i kto wie - może kiedyś 4-latki przejmą Starą Zajezdnię i zrobią turniej na trzy tysiące osób...).
Tymczasem zaś dzięki za dobrnięcie aż tutaj,
Do następnego!
W.
Rzeczowy i konkretny wpis, na poziomie.
OdpowiedzUsuńPodpisuje się oboma rączkami pod tym co napisałeś, oraz jestem pełny podziwu, co do wysokiego poziomu tego wpisu. Krzyknąć że chujowo tuo każdy potrafi.
Pozdrowienia!
M.
Tak organizacja lekko kulała, za 80zł człowiek spodziewał się trochę więcej niż makaronu jedzonego na kolanie i grania połowy gier na zasłonach
OdpowiedzUsuńOoo na wstępie super, że wróciłeś. Z niecierpliwością czekam na zdjecia twoich modeli bo zawsze inspirowaly mnie do wysiłku artystycznego :) wpis fajny i merytoryczny, ale czy prawdziwy to sie nie wypowiem bo mnie nie było :) co do nagród..za czasow kiedy ja jezdzilem na mastery to byly przyznawane jedynie za top 10 ale jesli organizator zdecydowal sie przyznac je wszystkim to faktycznie powinni sie bardziej przylozyc ... Pozdrawiam Bartek sqrwol Kotłowski:)
OdpowiedzUsuńOpis konkretnie punktujący organizację ( brak jeszcze stresu sędziów przy karaniu oczywistych i świadomych oszustw ). Z mojej strony powiem że podobały mi się te maty cienkie ( nasza 1 gra z Well ) w końcu można było wałować na zasięgu szarż. lekkie oparcie się o stół i z szarży na 12 robiła się na 6" :D, dalej tereny hmm dziwnie się czułem podchodząc do stołów z lasami sylvanetów i nie wiedziałem do końca czy to teren graczy zapomniany czy to teren przez organizatora postawiony. Ps. Nie pozostanę anonimowy to Ja Warzywo z jedynymi golasami na turnieju :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że znów piszesz. Dobrych blogów o AoS/40k jak na lekarstwo.
OdpowiedzUsuń