Warhammer Age of Sigmar | Lady Olynder, Mortarch of Grief - Unboxing

Cześć,

kolejny wpis z serii rozpakowywania nowości które wylądowały na moim warsztacie w nowym sezonie, który to sezon będzie stał u mnie zdecydowanie pod znakiem DEATH.
Jak do tej pory rozpakowałem i złożyłem już:
 Teraz kolej na konkretną nowość i to długo oczekiwaną - Lady Olynder - Mortarch of Grief w całej swej okazałości ;)

Po pierwszych zapowiedziach GW zastanawiałem się jak wszyscy - kim będzie nowy Mortarcha. Obstawiałem (i to wysoko), że to Izabella rozpaczająca po utracie ukochanego - wyjątkowo poszedłem nawet we fluff ;) więc wiecie już, że to nie byle co. Potem natomiast GW pokazało model, ogłosiło, że to całkowicie nowy bohater (ku rozpaczy - hehehe - wielu i radości innych którzy narzekali do tej pory, że GW odgrzewa tylko kolejne kotlety ze Starego Świata) i się zaczęło...

...Nie powiem - model wzbudził początkowo moje mieszane uczucia. Z jednej strony straszył trochę jakby leniwą rzeźbą - w senie mało się na tym modele dzieje. Z drugiej te detale które są a zwłaszcza welon kusiły bardzo mocno resztki mojej modelarskiej fascynacji które nie zostały pożarte przez rozpiskowe raki. Opierałem się jakiś czas ale potem wykorzystując sposobność praktycznej wymiany 1:1 za małe stadko Bloodletterów uległem i tak oto na moim biurku wylądowało kolejne pudło w nowej stylistyce i z ładniusimi grafikami.
Pudło nie różni się od innych, opisywanych przy okazji wcześniejszych modeli:


Podoba mi się nawet ten schemat kolorystyczny ale przyznaje szczerze, że po pierwszych malarskich przymiarkach do tej frakcji dochodzę do wniosku, że w koszt armii trzeba wliczyć aerograf i kilkanaście godzin na jego opanowanie - najzwyczajniej w świecie ta armia stworzona jest do malowania aero i kropka. 
Samo pudełko nie jest wielkie i kryje dwie wypraski, podstawkę 60mm i instrukcję składania. Jak zwykle od instrukcji zaczynając - jest świetna a że mam akurat dobre porównanie bo w tym samym czasie składam zestaw Morghastów to mogę śmiało powiedzieć (po raz kolejny), że GW i w tej materii zrobiło znaczny postęp. Poszczególne kroki budowy są dobrze rozrysowane, czytelnie (dzięki kolorom) przedstawione i w zasadzie nie ma miejsca na pomyłki i własne interpretacje (Patrycjusz byłby prze-szczęśliwy). W instrukcji również - jak zwykle ostatnio - warscroll i rozbudowany schemat kolorystyczny:


No ale - nie dla instrukcji model się kupuje. Wypraski - jakie są, każdy widzi. Szare i z wieloma drobnymi i kruchymi elementami (tak, "Kruchość" będzie odmieniana bardzo wiele razy przez bardzo wiele przypadków w tym tekście). 
W zestawie dostajemy dwie wypraski:

Wypraska A1
Wypraska A2
Wypraska B1
Wypraska B2
I już tylko kiedy na nie patrzę słyszę trzask łamanego plastiku. Tylu delikatnych, cienkich, pofalowanych elementów nie widziałem w takim natężeniu na żadnym innym modelu. I nie myślę tu nawet o graniu i przenoszeniu. Myślę o oddzielaniu elementów od wypraski i ich montażu. 
Całkiem poważnie - bałem się ten model składać bo przyłożenie zbyt wielkiej siły na którymś z etapów montażu to 100% pewności, że coś się ułamie a łatanie połamanych włosów to nie jest to co sprawi, że pokochasz bardziej to hobby...
Polecam w szczególności pnącze/bluszcz wijący się przez cała sylwetkę Olynder - pęseta mile widziana zwłaszcza jeśli nie dysponujesz paluszkami chińskiego 9-latka. 
Co do jakości odlewu to nie mam żadnych zastrzeżeń - plastik ok, szczegóły ok, detale super. 

Cała zawartość pudełka Lady Olynder
Ok., przezwyciężyłem obawy i jednak zabrałem się za składanie. Przy naprawdę ogromnej uwadze i wręcz niespotykanym skupieniu montowałem kolejne elementy...
I doszedłem do wniosku, że po pierwsze - uwaga jest bardzo wskazana - cięcie, piłowanie, wygładzanie róbcie na 105% uwagi bo jeden za głęboki sznit i pozamiatane, a po drugie, że jeśli chcecie pomalować ją na standard wyższy niż TT to dobrze przemyślcie to jakie elementy chcecie zmontować na trwałe a jakie na blue-tacu czy czego tam używacie żeby potem pomalować je osobno. Konstrukcja modelu i rzeźba sprawiają, że po całkowitym zmontowaniu będzie bardzo ciężko sięgnąć narzędziami do niektórych elementów modelu (zwłaszcza tył będzie kłopotliwy).  
Elementy które się składa całkiem dobrze i intuicyjnie są kruche do potęgi dwunastej, zwróćcie uwagę przede wszystkim na: Rękę dzierżącą "laskę" i samą "laskę" bo oba elementy mogą pęknąć od krzywego spojrzenia na nie, Powój wijący się przez cała postać Olynder, jej "tiarę". nieco mniej uwagi - paradoksalnie - wymagają "włosy".

Zdjęcie ze strony producenta pokazujące "wszystkie piękne detale" przy okazji prezentujące "wszystkie te miejsca które połamią się jako pierwsze".

Ogólnie - jasne, da się zmontować - mi nic nie pękło, nie pogięło się itp., itd. ale zdecydowanie nie jest to zestaw który polecałbym jako pierwsze albo jako jedne z pierwszych doświadczeń z modelarstwem figurkowym. 
PS. w temacie montażu - zostają szpary, cała ta armia/frakcja cierpi na to samo - szpary, szpary wszędzie - dużo masy zejdzie aby się ich pozbyć ze szczególnie widocznych miejsc.


Złożony model prezentuje się... skromnie. Lady Olynder jest naprawdę niewielka i gdyby nie poszarpany welon i "włosy" to wyglądałaby dziwnie na dużej, 60mm podstawce. To naprawdę jest postać wielkości standardowego człowieka tyle tylko, że zawieszona wysoko nad podstawką i obleczona w "prześcieradło". 
Można mówić, że to wada, można twierdzić, że zaleta, każdy zapewne będzie miał swoje zdanie na ten temat. niepodważalny jest jednak fakt, że model wygląda KRUCHO. I jest kruchy jak diabli - zarówno element łączenia modelu z podstawką jak i mnóstwo cienkich, sterczących w każdą stronę elementów proszą się o złamanie przy nieostrożnym transporcie a nawet nieuważnym graniu i zahaczeniu ręką (nie mówiąc o rękawach podnoszących Olynder).
PS. Kwestia czy model wygląda lepiej "z" czy "bez" tych duszków targających ze sobą "itemy" pozostaje otwarta - ja swoją pewnie złożę z nimi ale póki co zostały jeszcze w wypraskach.
Zdjęcie ze strony Gw pokazujące jak niewielka jest Olynder - bez "szaty" na której "stoi" na podstawce niedużo większa od szeregowego duszka
 
Do opisania zostaje kwestia zasad Lady Olynder a raczej dopisania paru spostrzeżeń po kilku rach z nią w roli głównej bo opisywałem jej zasady (i pozostałej dwójki nowych, imiennych bohaterów Nighthaunt) w osobnym wpisie >> TUTAJ <<


Moje pierwsze biwy - na małe jednak punkty dowodzą, że:
  • "Welon" i mortale wbijane z niego to naprawdę mocna broń potrafiąca jednym "strzałem" zdjąć bohatera, zasięg abilitki wcale nie jest tak mały
  • Wail of the Damned sprawdza się nadspodziewanie dobrze wraz z abilitką Nighthaunt która zmniejsza bravery każdej jednostki w 6" o jeden.
  • Nie ma problemu z mobilnością a przeciwnicy jak do tej pory nie koncentrowali się na niej na tyle abym jednoznacznie mógł orzec, czy jest krucha czy bardzo krucha na stole. 
  • Ogólnie - jeśli grasz na czystym Nighthaunt - widzę dla niej miejsce w armii, jeśli planujesz z Nighthauntów zrobić dodatek do Legions of Nagash to w takiej konfiguracji raczej ciężko będzie ją upchnąć. 
Tymczasem zaś dzięki i do następnego!
W.

2 komentarze:

  1. Mi się ten model mega podoba, zresztą reszta nowej frakcji też... może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo modele przednie - na półce prezentują się świetnie tylko ta delikatność może przeszkadzać w wykorzystaniu ich w grze (transport i sytuacje na stole kiedy coś się zahaczy, coś się zegnie, coś ułamie przypadkiem).

      Usuń