Cześć,
W ostatnią sobotę w krakowskim Vanaheim`ie odbył się kolejny
lokalny turniej Warhammer Age of Sigmar w którym miałem okazję zagrać.
Graliśmy Format 1500 punktów, ograniczenia z poziomu 2000
punktów (3 battleline`y). Mierzenie od podstawek.
Frekwencyjnie znów nie udało się przeskoczyć 10 graczy. Mimo
to rozegraliśmy pełne trzy scenariusze, kolejno:
- Take and Hold
- Three Places of Power
- Gifts from the Heavens
Armie na stołach: Destruction
Alliance, Duardins, High Aelfs, 2 x Stormcast Eternals, Sylvaneth, Skaven
Pestilens
Jeśli chodzi
o skład mojej armii to zaszły w niej dość konkretne zmiany. Chciałem
wykorzystać okazję i na 1500 punktów przetestować armię opartą na Kurnotach
(rozwinięcie tej, którą grałem na poprzednim turnieju w Vanaheimie). Kolejno
więc:
Treelord Ancient – General,
Artefakt: Briarsheath, Trait: Gnarled Warrior, Spell: Regrowth
Branchwych – Spell: Verdant Blessing
3 x Kurnoth Hunters – Bows
3 x Kurnoth Hunters - Bows
3 x Kurnoth Hunters - Bows
3 x Kurnoth Hunters – Scythes
10 x Dryads
10 x Dryads
5 x Tree-Revenants
1 Bitwa vs High Aelfs
Scenariusz: Take and Hold
1 x Anointed on Phoenix
1 x Archmage
1 x Waywatcher
5 x Ellyrian Reavers
5 x Ellyrian Reavers
5 x Ellyrian Reavers
5 x Sister of the Thorn
10 x Glade Guards
10 x Phoenix Guard
Granie Take
and Hold to zazwyczaj granie o to, kto komu wybije więcej punktów. Tak też się
stało w tym przypadku, tym bardziej, że stół na którym graliśmy nie pomagał w
dynamicznych manewrach – był mocno ograniczony do dwóch wąskich gardeł w
których siłą rzeczy musiała skupić się walka.
W jednym z przejść
wylądował mój darmowy las, drugi spadł od razu w pierwszej turze. Standardowo
do lasów Kurnoci i Drzewiec aby zablokować możliwe przedostanie się bardzo
mobilnych elfów do mojego znacznika. Mocno liczyłem na strzelanie (3 x 3 Kurnotów
z łukami) ale niestety w tym przypadku potwierdziła się ich duża losowość (i
niezbyt jednak dobry dobór celów z mojej strony). Skupiłem się na generale
armii przeciwnika (phoenixie) ale okazał się on za twardy dla moich strzał, nie
wbiłem nawet jednej rany co oznaczało sporo problemów w turze przeciwnika.
DESANT! Treelord przewodzi łucznikom - zasypują strzałami przeciwnika, niestety... bez efektów |
Zgodnie z
przewidywaniami przeciwnik podciągnął co się dało w pobliże moich jednostek,
wypluł całą turę strzelania w Treelorda (naprawdę wyglądał jak jeż po wszystkim
– 3 x 5 reaverów, 10 glade gardów z rendem -3.. ale straciłem tylko kilka ran
1-2 chyba) i odważnie zaszarżował Feniksem i Gwardią Fenixa. Tutaj nastąpił dla
mnie mocno fortunny wypadek – szarżując przez Sylvaneth Wyldwood Gwardia
straciła aż 4 modele (z 10 w oddziale) co znacznie obniżyło jej potencjał w
starciu z Kurnothami i Treelordem.
Podciągnięte pod lasy i gotowe do szarży oddziały przeciwnika. Mimo wszystko obawiają się szarży przez wyraźnie wrogo nastawione lasy... nie bez przyczyny. |
Feniks
uderzył celnie – Treelord spadł do 8 ran i zaczynało się robić nieciekawie.
Gwardia nie dała rady Kurnotom, Drzewa też nie mogły się przebić przez „Warda” - zapowiadało się na walkę na wyniszczenie.
zebrał sporo treelord, ale w z drugiej strony - po turze strzelania i CC w której był głównym celem to nie tak źle. |
Druga tura i
wygrana inicjatywy przez przeciwnika spowodowała, że w zasadzie już żegnałem się
z moim Treelordem. Na szczęście po raz kolejny dowiódł swojej wytrzymałości –
przetrwał drugą salwę całej armii przeciwnika a następnie bardzo szczęśliwie
walkę w CC z Feniksem (został na 2 albo 3 ranach) Reszta walk bez zmian – w Kurnotów
walczących z gwardią fenixa wpadli jeszcze reaverzy ale nie zmieniło zbytnio
przebiegu tego starcia – Kurnoci stali, a elfy odbijały się od 3+ z Re-rollem.
Treelord na ostatnich ranach i wjeżdżający z flanki reaverzy |
W mojej
turze przeteleportowałem Treelorda z dala od zagrożenia w postaci pancernego
Fenixa, niestety nie udało mi się go podleczyć dlatego nadal był narażony na
ścięcie ;). Kolejne działania polegały w zasadzie tylko na tym aby zablokować
możliwość ruchu fenixa w pobliże mojego znacznika (i dobicia treelorda). Na
stole pojawiła się cała moja armia, która robiła za tarczę i „zajmowała przestrzeń”.
W fazie strzelania zmieniłem priorytety i zacząłem osłabiać poszczególne
jednostki przeciwnika.
teleport czyli "wycofanie na z góry upatrzone pozycje" i tarcza z dużej ilości drzewek... |
CC to szarzą
Kurnotów na prawej flance (jedne kosy i jedne łuki – kosy rzecz jasna nie
dobiegły…) na Waywatchera i dalej wojna okopowa na lewej (Kurnoci vs
Gwardia Feniksa i Reaverzy).
Prawa flanka - dużo mniej się działo. Łuki walką z Waywatcherem, kosynierzy się przyglądają. |
Trzecia tura
i wygrana przeze mnie inicjatywa zdecydowanie pomogła w dalszym osłabianiu
potencjału strzeleckiego przeciwnika. Kurnoci tym razem ładnie wstrzelali się
we wroga dziesiątkując kolejne oddziały (jeśli już trafiałem, to z rendem i dmg
D3 lekka kawaleria padała jak muchy, mag elfów – padł od jednej salwy). Jedynym
problemem był Fenix, którego aura (-1 to hit mocno mnie ograniczała). Kosynierzy którzy w ostatniej turze nie doszli
do Waywatchera zaszarżowali Reaverów w centrum i w zasadzie było bo wszystkim –
Waywatcher ostatecznie poległ, z reaverów walczących kosynierami został jeden, w lesie kurnoci
dalej walczyli z Gwardią (zostało chyba dwóch czy trzech gwardzistów, wcześniej
rozstrzelali reaverów którzy zaszarżowali wcześniej).
Młyn po stronie przeciwnika, tutaj jeszcze widać kilka modeli przeciwnika.... |
W turze
przeciwnika niezniszczalny feniks zaszarżował na kosynierów i… niewiele więcej
mogło się zadziać. Rzecz jasna zjadł połowę oddziału ale to było już nieistotne
bowiem został zablokowany na swojej Polowie stołu, do tego w armii przeciwnika
szybko ubywało modeli….
a tu ostatnie zdjęcie - przede mną jeszcze tura ostrzału więc to co jeszcze stoi za chwilę przestanie. |
Do końca
bitwy zabiłem wszystko oprócz Feniksa tracąc jedynie kosynierów i branchwychę
(która spróbowała zapanować nad wieżą chaosu górująca na środku stołu coś z
niej postrzelać ale najpierw się wysadziła – bo wieża okazała się zabójcza - a
potem przyjęła szarże Feniksa …)
Istotności:
W zasadzie
nic odkrywczego nie da się powiedzieć. Typowa przepychanka na środku stołu o
małe punkty.
- Feniks zdecydowanie odporniejszy niż myślałem – „ward” robi swoje, ostatecznie nie zdjąłem ani jednej rany (kilka wbitych uleczył z artefaktu)
- Wybór celów – to temat na osobny artykuł – w pierwszej turze popełniłem błąd zbytnio koncentrując się na generale. Ale na szczęście przeciwnik odpowiedział tym samym – obaj strzelaliśmy po najbardziej odpornych modelach przeciwnika zamiast osłabiać inne jednostki i zdobywać za nie punkty w następnych turach zmieniłem priorytety i w zasadzie rozstrzelałem przeciwnika, który nie miał już czym odpowiedzieć.
2 Bitwa vs Stormcast Eternals
Three Palces of Power
1 Lord Castellant
1 Lord Castellant
5 x Liberators - hammers
5 x Judicators – bows
5 x Judicators – bows
10 x Retributors
5 xProtectors
2 x Fulminators
W tej bitwie
kluczowa okazała się pierwsza tura I moja inicjatywa w niej. W scenariuszu w
którym punktują tylko bohaterowie są oni pierwszym celem dla mojej artylerii.
Rzut oka na pole bitwy... |
i rozstawienie przeciwnika |
Oczywiście jeden
las wylądował na jednym znaczniku, drugi w pobliżu kolejnego, moi bohaterowie
przejęli oba znaczniki a teleportowane w ich pobliżu oddziały kurnothów
zapewniły osłonę. Na dzień dobry więc miałem przewagę.
Przewaga
zamieniła się w pewność wygranej w momencie kiedy udało mi się zmasowanym
ostrzałem ściągnąć jednego z Castellantów. W tym momencie przeciwnik miał tylko
jednego bohatera i dwa duże punkty Wdo odrobienia. Wiedziałem też, że nie da
rady szybko dotrzeć do moich okopanych bohaterów. Pozostawała tylko kwestia ile
małych punktach uda nam się wzajemnie wybić.
Trzeba
przyznać, że przeciwnik rozpoczął mocno – Fulminatorzy i Protektorzy podeszli
blisko moich oddziałów – kawaleria w centrum a Protektorzy na prawej flance.
Strzelanie przeciwnika – poza zianiem mortalami przez fulminatorów (8 [edit - 6] mortali,
półtora kurnota w jedną turę) nie przyniosło efektów.
Szarże potoczyły się ze
zmiennym szczęściem. O ile Fulminatorzy dali radę zabić kolejnego kurnota o
tyle protektorzy odbili się od kosynierów zadając im dwie albo trzy rany (następnie
zginęło chyba trzech sigmarytów a przeciwnik wyrzucił wysoki battleshock – cały
oddział wyparował).
Dracothy - Fulminatorzy - zło, strach i dramat dla kurnothów... Zieją mortalami i są zabójczo skuteczni w szarży. |
Protectorzy odbijają sie od kosynierów w centrum, widać jaki bubblewrap ogarnąłem przeciw ewentualnym szarżom teleportujących się retrybutorów (driady!) |
W drugiej
rundzie miałem inicjatywę dzięki czemu ostatnim Kurnotem uciekłem z walki
z Fulminatorami, podciągnąłem kosynierów bliżej linii wroga w nadziei na szarże
oraz posłałem kolejną salwę z łuczników – tym razem jednak zdjąłem tylko kilka
ran – Stormcaści okopani w terenie, są naprawdę ciężkim orzechem do zgryzienia.
Niestety szarża kosynierów się nie powiodła co odkryło ich z kolei na szarżę
Fulminatorów w kolejnej turze – a przynajmniej tak sądziłem.
Kosynierzy w czarnej d.... - już widziałem te wpadające w nich jaszczurki - ostatecznie jednak nie skończyło się tak źle.
Przeciwnikowi
ostatecznie udało się teleportować 10 retrybutorów na tyły mojej armii, dobić
branchwychę i tree-revenantów broniących znacznika, przejąć tenże znacznik
swoich Castellantem i … niewiele więcej.
ajajajaja.... |
Kolejna runda
i kolejna wygrana przeze mnie inicjatywa oznaczała tylko jedno – zmasowany ostrzał
pozostających w otwartym polu Retrybutorów. Kolejne jednostki Kurnosów wstrzeliwały
się w nich, dobił treelord – ostatecznie na polu bitwy zostało ich 5.
Zaszarżowałem też wreszcie kosynierami – wbijając się pomiędzy dwa oddziały
Judicatorów i liberatorów (nie są to elitarne jednostki więc byłem pewny swego)
Jednak nie będzie tak źle - widok po ostrzale... |
Na pohybel puszkom! |
Zgodnie z
przewidywaniami odparowałem jeden oddział Judicatorów (został tylko dowódca) i
wbiłem kilka ran drugiemu nie otrzymując w rewanżu żadnej rany.
Przeciwnik w
swojej turze zaszarżował wreszcie Fulminatorami na Kurnothów broniących
Treelorda (broniącego znacznika xD) ale – pierwszy potknął się na korzeniu i
został zjedzony przez Sylvaneth Wyldwood a drugi nie dał rady przebić się przez
osłonę (ale trzeba przyznać że rzygając mortalami i strzelając udało się ubić
przeciwnikowi kolejnych dwóch Kurnotów…).
Jedno z ostatnich ujęć - driady dochodzą do walki z resztką Liberatorów i dobijają |
Reszta bitwy
to już dobijanie – Fulminator padł wreszcie od Treelorda, kosynierzy wsparci
driadami wycięli w pień obóz liberatorów i judicatorów (niestety wcześniej udało
się dwóm dowódcom oddziałów judicatorów skoncentrowac ogień na moich driadach –
jakimś cudem wystrzelali 6 albo 7 driad a reszta uciekła od battleshocka –
zupełnie niepotrzebna ale też trzeba przyznać przypadkowa strata punktów.
Na koniec
okazało się, że ubiłem wszystko prócz jednego Castellanta trzymającego dzielnie
latarnie i znacznik. Straciłem Branchwych, Tree-revenantów i jeden oddział
driad (Kurnotów osłabionych udało mi się pochować po lasach). Ostatecznie 1400
do 320…
Istotności:
- Wykorzystałem korzystny zbieg okoliczności w tym scenariuszu - przeciwnik miał tylko dwóch bohaterów a ja dużo strzelających unitów dzięki czemu praktycznie już w pierwszej turze zapewniłem sobie zwycięstwo
- Teleportujący się na pole bitwy Retrybutorzy mogli zdecydowanie zmienić przebieg rozgrywki ale ... byli za daleko. Spalili pierwszą szarżę tym samym byli wystawieni na całą rundę mojego strzelania - zdziesiątkowani ostatecznie nie zobaczyli walki.
- Kawaleria na Dracotach ze swoim zianiem mortalami to śmierć dla drzew (jak każda inna armia oparta na mortalach)
Gifts from the Heavens
Chciałby się powiedzieć - jak zwykle. Ostatnia bitwa turnieju i oczywiście Pestilens, czyli moja regularna "para" przy każdej okazji "grania w sigmara"
Plague Furnace
Lord Skrolk
Plague Priest
Plague Priest
Skaven Engineer
20 x monks
20 x monks
20 x monks
10 x clanrats
10 x clanrats
10 x clanrats
3 x weapon team (Warpfire Thrower)
Plague Clawpack
Jednym słowem masakra - niekończąca się horda szczurów która niedługo będzie mi się śnić po nocach. Bitwy z pestilensem są naprawdę wymagające dla moich drzew, nie inaczej miało być tym razem.
armia szczurów ściśnięta pomiędzy górami - powtórka z "300"? |
Skutecznie zmniejszyło to skuteczność mojego ostrzału (tak skutecznie, że ostatecznie wbiłem chyba tylko jedną ranę...).
teleport na lewej flance... |
teleport na prawej flance |
Przeciwnik w swej turze podjechał wszystkim czym się dało w pobliże moich oddziałów - nie mógł zrobić zbyt wiele więcej - tym razem brakowało w jego armii dalekosiężnej siły ognia.
fala szczurów się zbliża |
i wszędzie ich pełno |
Na prawej flance oddział mnichów zaszarżował na driady i kurnotów, na lewej dwa oddziały odpowiednio w kurnotów i treelorda.
szczury atakują! |
Na początku tury spadł meteoryt - na szczęście dla mnie w centrum! (gdyby spadł na prawej flance byłoby GG) W mojej turze musiałem skupić się jednak nie na monkach a na weapon teamch i priestach którzy generują w tej armii ogromne ilości mortal woundów. Udało się ściągnąć zagrażające mi bezpośrednio maszyny w fazie strzelania, w CC cóż... bez większych sukcesów - trwała przepychanka w lasach. Szczurki ginęły ale wciąż zadawały rany i trzymały mnie w combacie. Jeśli do tego doszłyby w kolejnej turze kolejne weapon teamy i skrolk z mortalami - mogło być krucho...
Na szczęście ten rzut okazał się szczęśliwy - wygrałem inicjatywę dzięki czemu mogłem znacznie zredukować zagrożenie ze strony mortali - rozstrzelałem co się tylko dało i przystąpiłem do akcji fortyfikowania driadami podejścia pod mój znacznik - wiedziałem, że przeciwnik jest mobilny i że biegnące szczury mogą kontestować mój znacznik pozbawiając mnie zwycięstwa za ubicie większej ich ilości.
Czyszczenie lewej flanki i ginąca prawa - odsłaniająca drogę do mojego znacznika |
Pospolite ruszenie blokujące szczury - szarżujący treelord za chwile padnie od mortali inzyniera i żyjącego jeszcze priesta. |
ciekawostka - szczury - clanraty broniące się przed moim desantem - maksymalne rozłożenie aby zająć jak najwięcej miejsca... |
Istotności:
- Losowa inicjatywa potrafi być miażdżąca zarówno pod względem sytuacji na stole jak i "psychiki". Przegrywając w drugiej turze rzut o INI byłem pewny, że przegrywam grę. Wygrywając w piątej turze INI niemal skakałem z radości.
- Armia horda dla mnie to duży problem - zwłaszcza tak skonstruowana - z jednej strony mam duże i groźne oddziały monków, z drugiej groźnych bohaterów a jeszcze z trzeciej piekielne maszyny szczurów. Nawet przy tak dużej ilości jednostek strzelających w mojej armii po prostu brakuje mi siły ognia, żeby zneutralizować wszystkie zagrożenia odpowiednio wcześnie
- Ponownie - wybór celów był kluczowy - rozstrzelałem weapon teamy nim zdołały cokolwiek zrobić
- Małe szczurki są śmiertelnie groźne na pestilensie. Przerzuty nietrafionych hitów, 3 ataki w szarży, jeśli zostaną odpowiednio zbuffowane woundują na 2/3+ z przerzutem jedynek, do tego w batalionie zadają dmg x2 przy woundach na 6+ (5+ z buffami). To praktycznie autohity i niemal pewne woundy... Wciąz nie mam dobrej odpowiedzi na tą falę absurdu.
- Bitwy z generałem Pestilensów są dla mnie jednak kwintesencją AoS`a. Zapewniają mnóstwo emocji, obfitują w niesamowite wręcz zwroty akcji, losy bitwy często ważą się do ostatniej chwili i wzajemnie próbujemy naprawdę szalonych czasem akcji żeby osiągnąć cel. Tym razem znów miałem po prostu nieco więcej szczęścia...
Oby więcej (turniejów i ludzi na nich). Do następnego!
W.
Niemożliwe jest żeby w pierwszej turze 2 Fulminatorów wypłaciło aż 8 MW... tylko na 3" mają 2 MW, na 3-6" maja tylko 1 MW.
OdpowiedzUsuńCzyli maksymalnie 6 MW.
UsuńMasz rację - w tym przypadku nieco się pogubiłem bo oni jeszcze dostali wcześniej kilka innych ciosów - dzięki za sprostowanie, już poprawione.
UsuńJak zwykle bardzo konkretny raport. Jak ktoś chce przysiąść na poważnie do tej gry, to powinien zaglądać tu regularnie.
OdpowiedzUsuńKolejny świetny raport, kolejny raz gratuluję zwycięstwa :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Bitwy coraz bardziej zacięte, przeciwnicy coraz mocniej cisną drzewa więc o kolejne będzie ciężko.
Usuń